... zima na finiszu ... mam nadzieję ... choć jedyny dostrzegany zwiastun to dłuższy minimalnie dzień ... dobre i to bo senność, brak energii, wzmożony apetyt i pogorszona samoocena to konsekwencja braku światła ... winny - szyszynka ... bo to ona rejestruje długość dnia i natężenie światła ... w ciemności wydziela melatoninę - hormon, który pozwala wyciszyć się i zasnąć ... ale skoro dzień jest dłuższy to zimowe rozleniwienie powinno ustępować wiosennej werwie ... z bardzo silną motywacją ... w mocno minusowej temperaturze staram się doszukać jakichkolwiek symptomów wiosny … najmocniejsze tchnienia ciepła jakie ostatnio udało mi się namierzyć to pastelowe opowieści Mimi :) … zaraziłam się tam mocno tymi kolorami i mam nadzieję oswoić je dla siebie … ale to później …
... wspomniany koniec zimy dokucza … to ciężki czas bo zapasy się kończą … psyche potrzebuje energetycznej motywacji … phisis niemrawa po zimowym obrastaniu w tłuszczyk już nawet nie jedzie na oparach … tu bak jest zwyczajnie pusty … widać dno … a po mnie widać, że złapałam się w pułapkę przesilenia zimowo-wiosennego i coraz częściej irytuje mnie coś co irytować nie powinno … coraz częściej wpadam w złość, co do której zasadności sama mam w przypływie chwili prawdy wątpliwość sporą … coraz częściej mam zwyczajnie przysłowiowe muchy w nosie … a to że nie częściej, a zawsze po pokonaniu kilku schodków dysze jak siedmiogłowy smok … głowę mając tylko jedną to już fakt alarmujący …
... postanowiłam coś z tym zrobić … i może na samym postanowieniu rzecz by się skończyła ale jako, że stałam się posiadaczką karty MultiSport to postanowienie weszło w czyn … trzeba się usprawnić i przypomnieć organizmowi, że ma mięśnie ... postanowienie przybrało konkretny plan … fitness … każdy chyba widział smukłe … uśmiechnięte dziewczyny jak z lekką finezją w ruchach rzeźbią ciało … i z taką wizją podszeptywaną przez podstępną wyobraźnię podjęte zostało wyzwanie … zaczynamy w czwartek … na ów fitness wybrałam się z Jolą ... w kupie raźniej ... pomyślałam ... za to nie pomyślałam że Jola ma 3 letnie dziecko i to zadecyduje o tym, że wybierze zajęcia zgodnie z tym kiedy ma czas a nie zgodnie z naszą kondycją ... na chwilę obecną domniemaną zresztą tylko ... i tak trafiłyśmy na zajęcia MIX … sama nazwa wniosła we mnie niepokój bo jak mix to znaczy wiele … a i owszem wiele a w zasadzie wszystko … bo tajemniczy mix to jakby esencja tego wszystkiego co w skład fitness wejść może … oparta na stepie dynamiczna roztańczona chorografia z elementami ABS TBC BUP … nie aerobiczek tylko jazda bez trzymanki ...intensywny trening mający na celu wzmocnić wszystkie partie mięśniowe … co potwierdzam bowiem odczuwam dziś wszystkie swoje partie mięśniowe a o wielu nie miałam pojęcia że istnieją :):):) …
... jak to wyglądało ... no nieźle ... brakowało Laskowika bo pantomimę w kwestii kabaretu dawałam grupie ja ... był rytm grupy i ja ...choreografia grupy i ja ... konkretna sekwencja ćwiczeń i moja sekwencja liczona "inaczej" … pani prowadząca jak opętana ciągle nadawała "prawą ... zaczynaj prawą " .. aż wreszcie zdesperowana brakiem prawej :) wprost "pani bez butów... prawą " ... no pani bez butów to JA!!! (sportowe obuwie pożyczyłam od dziecka ... bo ja nie mam ... i mi spadowywało :):):) to je zdjęłam ) ... ładowałam lewą na ten ... nie wiem co to stało przede mną ... jak już w końcu udawało mi się dogonić resztę to ... doszły ciężarki (dlatego rąk nie czuję ) ... łapki mam silne i prawie zaczęłam co drugi wymach robić z grupą a tu pani ze mnie przeszła na mamrotanie "bejzing" ... cholera żebym ja wiedziała co to ten „bejzing” ... zobaczyłam sympatycznego osła ze Szreka, który wlecze się powtarzając „niebieski kwiat i kolce …” co było dalej wiemy wszyscy … ale co najważniejsze WYTRWAŁAM … gdy w mikrofonie rozbrzmiało "dziękuje paniom" … ja żyłam i na własnych nogach z bananem na twarzy wyszłam z sali :) … wyszłam w skarpetkach, którymi zmyłam ślady po butach innych niczego nie będąc świadomą … w mokrych skarpetkach dotarłam do szatni ... wcale nie zmęczona ... za to szczęśliwa :) …
... plan zmodyfikowany … teraz możliwości zamierzam dopasować do przedsięwzięć i stopniowo dojść do mixa :) … bo choć dziś każdy ruch sprawia mi ból to wiem, że to ból wypracowany … jednak lepiej spałam … chętniej wstałam, a że iść ciężko … no cóż nikt nie mówił że będzie lekko :):):) ...
... skoro się ruszamy … to zabieram na mały spacer do Paklenicy … w słońcu … pod górę i bez zadyszki :) ...