Abraham Lincoln powiedział kiedyś, że ludzie są szczęśliwi (lub nie) mniej więcej w takim stopniu, w jakim postanowią nimi być … i popieram go na całej linii … i też przytoczę wypowiedź starszego człowieka sprawiającego wrażenie bardzo pogodnego i szczęśliwego, … przez co podejrzewanego o posiadanie jakiejś tajemnej mocy … tudzież wyrafinowanej recepty na szczęście …a gdzie haczyk???... otóż człowiek ten, stwierdził, że każdego dnia, gdy rano wstaje ma dwie możliwości – poczuć się szczęśliwym lub nieszczęśliwym – i wybiera tę pierwszą…. ja też !!! :) proste …nic wielkiego … a jednak ...
 |
zdjęcie Luca Penati |
… dziś, gdy stanęłam ze świeżo zaparzoną kawusią w oknie i spojrzałam na zalany słońcem taras przyszło mi to łatwo :) i nawet niecierpek z oklapniętymi listeczkami nie był w stanie tego zmienić, … ale królewna Wiktoria zstąpiła w nastroju „nie chce mi się „ z nosem na kwinte i bez jakieś konkretnego powodu takiej postawy … i co zrobić z nabzdyczoną nastolatką z samego rana „we środe” … i to w godzinę … no cóż jakoś poszło przy moim wydatnym udziale …kubku kakało i placuszków z syropem klonowym z jagodami … i zawsze sprawdzonej na taką okoliczność ścieżki z Mamma Mia …

…a skoro już przy dziecku jestem … to na dzieciństwie się zatrzymam a pozostając w temacie czucia się szczęśliwym lub nie … muszę wspomnieć, że właśnie w tym czasie zupełnie mimowolnie i nieświadomie zapadają pierwsze decyzje „kim lub, jacy jesteśmy i co nas w życiu spotyka „ … i to przy wydatnym udziale osób znaczących … rodziców między innymi … i przed każdym moim „jest mi źle” muszę pamiętać, że taki impuls wstrzykuję też córce … lepiej jej zaaplikować „żyjemy na najlepszym z możliwych światów” gdzie bycie szczęśliwym jest czymś naturalnym i oczywistym (a podły kurs franka to tylko po to aby mamusia i tatuś umieli pokazać, że mogą WSZYSTKO nawet wobec światowego kryzysu )
… dwadzieścia pare lat temu na świat przyszły dwie dziewczynki … urodziły się w jednym miesiącu … w jednej rodzinie, ale nie w jednym domu, bo tatusiowie to rodzeni bracia … i tu się zaczyna … jeden tatuś to ten wspaniały brat, któremu rodzice przyznali Oskara w kwestii piękny, zdolny … drugi miał już gorzej, bo nie zdolny … mniej piękny …zakała rodziny … obaj zdobyli dumnie zasadnicze wykształcenie, … ale ten super nic nie umiał …a ten gorszy został świetnym fachowcem … tylko nikt tego nie zauważał, bo brat z super ego skutecznie żyjąc na utrzymaniu rodziców roztaczał czar wokół siebie … tyle o braciach …

powróćmy do dziewczyn … niestety, każda żyła w blasku i cieniu energii rodziców … jedna była zawsze wspaniała …a druga „no też”, ale już bez zachwytów i z mocnym przesłaniem „oj” … razem skończyły te same szkoły … są przyjaciółkami, ale czy to przypadek, jedna z nich wykonując ten sam zawód jest w prężnie rozwijającej się pracowni a druga krótko mówiąc nie … czy to przypadek czy przesłanie z dzieciństwa, że jedna z nich wierząc w siebie i patrząc na świat w różowych okularach wiedziała, że może zdobywać góry, a druga w lęku przed konfrontacją z nowym, w obawie przed niepowodzeniem czy przykrością przestała dążyć,obronnie wycofała się na dalszą pozycję, coraz bardziej ograniczając własną aktywność… znam te dziewczyny i od jakiegoś czasu zdaję sobie sprawę z tego, że żadnego w tym przypadku nie ma
… i wielką siłę mamy my jako rodzice … nie wykorzystajmy jej źle …
…, czemu dziś mnie naszło dywagować o szczęściu lub nie … nie wiem... ale od jakiegoś czasu czuję się zmęczona tym wszechobecnym narzekaniem … starsi i młodsi … dzieci nawet w postawie malkontenta … i co najgorsze to jak zaraza jakaś, bo wszechobecne … wszyscy znamy amerykańską dewizę „uśmiechaj się – „keep smiling” i wszyscy wiemy, że u nas jest jakby odwrotnie … porządny człowiek powinien mieć wystarczająco dużo powodów, by nie czuć się szczęśliwym lub choćby zadowolonym …brr …

przychodzę do pracy i od progu wyczuwam pewien stopień nieszczęśliwości … taka obowiązująca norma społeczna … jedyny bezpieczny temat to gra -w rozumieniu Erica Berne’a - w „czyż to nie okropne…”, czyli narzekanie na wszelkiego rodzaju niedobory czy braki … a najgorsze jest to, że ja -zdarza się ulegam - … no, co „członkowstwo zobowiązuje „ i w imię akceptacji, konformizmu, mimowolnego naśladownictwa lub - o żesz - przez grzeczność zachowuję się jak przystało na klubowicza … w imię społecznej mimikry poszukuję ciemniejszych stron … wygłaszam pesymistyczne prognozy zwane poglądami … jak tego szybko nie zmienię to w końcu naprawdę skończę jako malkontent …
…, zatem ogłaszam, że zamierzam być obrzydliwie szczęśliwa i niewytłumaczalnie zadowolona od dziś do końca świata i jeszcze o jeden dzień dłużej wbrew tym wszystkim piredołom, wobec których należałoby siem przynajmniej zasępić … i z tym wielkim przesłaniem oddalam się do kuchni, aby zmierzyć się z porcją mięsa … kapusty … i aby z uśmiechem na twarzy lepić pierogi … będę dzielna … jak zaangażuje się w sprawę mocno to anuż odnajdę w tym przyjemność, :)… bo jak twierdzą psycholodzy, „gdy uda nam się nad czymś w pełni skoncentrować i zaangażować w to, co aktualnie robimy, w to, co właśnie się dzieje … bywamy szczęśliwi … …ale przedtem zdejmę może tę pidżamę, bo ten skomplikowany proces myślowy przeprowadziłam w niej :)