niedziela, 27 lutego 2011

pobudka :) ... z kartą MultiSport ...

... zima na finiszu ... mam nadzieję ... choć jedyny dostrzegany zwiastun to dłuższy minimalnie dzień ... dobre i to bo senność, brak energii, wzmożony apetyt i pogorszona samoocena to konsekwencja braku światła ... winny - szyszynka ... bo to ona rejestruje długość dnia i natężenie światła ... w ciemności wydziela melatoninę - hormon, który pozwala wyciszyć się i zasnąć ... ale skoro dzień jest dłuższy to zimowe rozleniwienie powinno ustępować wiosennej werwie ... z bardzo silną motywacją ... w mocno minusowej temperaturze staram się doszukać jakichkolwiek symptomów wiosny … najmocniejsze tchnienia ciepła jakie ostatnio udało mi się namierzyć to pastelowe opowieści Mimi :) … zaraziłam się tam mocno tymi kolorami i mam nadzieję oswoić je dla siebie … ale to później …

... wspomniany koniec zimy dokucza … to ciężki czas bo zapasy się kończą … psyche potrzebuje energetycznej motywacji … phisis niemrawa po zimowym obrastaniu w tłuszczyk już nawet nie jedzie na oparach … tu bak jest zwyczajnie pusty … widać dno … a po mnie widać, że złapałam się w pułapkę przesilenia zimowo-wiosennego i coraz częściej irytuje mnie coś co irytować nie powinno … coraz częściej wpadam w złość, co do której zasadności sama mam w przypływie chwili prawdy wątpliwość sporą … coraz częściej mam zwyczajnie przysłowiowe muchy w nosie … a to że nie częściej, a zawsze po pokonaniu kilku schodków dysze jak siedmiogłowy smok … głowę mając tylko jedną to już fakt alarmujący …

... postanowiłam coś z tym zrobić … i może na samym postanowieniu rzecz by się skończyła ale jako, że stałam się posiadaczką karty MultiSport to postanowienie weszło w czyn … trzeba się usprawnić i przypomnieć organizmowi, że ma mięśnie ... postanowienie przybrało konkretny plan … fitness … każdy chyba widział smukłe … uśmiechnięte dziewczyny jak z lekką finezją w ruchach rzeźbią ciało … i z taką wizją podszeptywaną przez podstępną wyobraźnię podjęte zostało wyzwanie … zaczynamy w czwartek … na ów fitness wybrałam się z Jolą ... w kupie raźniej ... pomyślałam ... za to nie pomyślałam że Jola ma 3 letnie dziecko i to zadecyduje o tym, że wybierze zajęcia zgodnie z tym kiedy ma czas a nie zgodnie z naszą kondycją ... na chwilę obecną domniemaną zresztą tylko ... i tak trafiłyśmy na zajęcia MIX … sama nazwa wniosła we mnie niepokój bo jak mix to znaczy wiele … a i owszem wiele a w zasadzie wszystko … bo tajemniczy mix to jakby esencja tego wszystkiego co w skład fitness wejść może … oparta na stepie dynamiczna roztańczona chorografia z elementami ABS TBC BUP … nie aerobiczek tylko jazda bez trzymanki ...intensywny trening mający na celu wzmocnić wszystkie partie mięśniowe … co potwierdzam bowiem odczuwam dziś wszystkie swoje partie mięśniowe a o wielu nie miałam pojęcia że istnieją :):):) …

... jak to wyglądało ... no nieźle ... brakowało Laskowika bo pantomimę w kwestii kabaretu dawałam grupie ja ... był rytm grupy i ja ...choreografia grupy i ja ... konkretna sekwencja ćwiczeń i moja sekwencja liczona "inaczej" … pani prowadząca jak opętana  ciągle  nadawała "prawą ... zaczynaj prawą " .. aż wreszcie zdesperowana brakiem prawej :) wprost  "pani bez butów... prawą " ... no pani bez butów to JA!!! (sportowe obuwie pożyczyłam od dziecka ... bo ja nie mam ... i mi spadowywało :):):) to je zdjęłam ) ... ładowałam lewą na ten ... nie wiem co to stało przede mną ... jak już w końcu udawało mi się dogonić resztę to ... doszły ciężarki (dlatego rąk nie czuję ) ... łapki mam silne i prawie zaczęłam co drugi wymach robić z grupą a tu pani ze mnie przeszła na mamrotanie "bejzing" ... cholera żebym ja wiedziała co to ten „bejzing” ... zobaczyłam sympatycznego osła ze Szreka, który wlecze się powtarzając „niebieski kwiat i kolce …” co było dalej wiemy wszyscy … ale co najważniejsze WYTRWAŁAM … gdy w mikrofonie rozbrzmiało "dziękuje paniom" … ja żyłam i na własnych nogach z bananem na twarzy wyszłam z sali :) … wyszłam w skarpetkach, którymi zmyłam ślady po butach innych niczego nie będąc świadomą … w mokrych skarpetkach dotarłam do szatni ... wcale nie zmęczona ... za to szczęśliwa :) …

... plan zmodyfikowany … teraz możliwości zamierzam dopasować do przedsięwzięć i stopniowo dojść do mixa :) … bo choć dziś każdy ruch sprawia mi ból to wiem, że to ból wypracowany … jednak lepiej spałam … chętniej wstałam, a że iść ciężko … no cóż nikt nie mówił że będzie lekko :):):) ... 

... skoro się ruszamy … to zabieram na mały spacer do Paklenicy … w słońcu … pod górę i bez zadyszki :) ... 


























poniedziałek, 14 lutego 2011

eliminacje :) ...

... pracuję nad "szyldem" bloga ... to efekt przejścia przeze mnie przez pierszy mały etap wtajemniczenia w dziedzinie obróbki obrazu ... zamierzałam zrobić "casting" wśród czterech propozycji ... niestety podkusiło ... chciałam obecny "szyld" wstawić na próbę ... chciałam dobrze ... wyszło jak zawsze ... stare zdjęcie znikło a ja za nic nie wiem gdzie je mam ... czyli falstart :) ...





... prawie casting jednak sobie będzie ... zamieszczam cztery propozycje pomiędzy którymi się miotałam ... którą wybrałam widać ... a która dla Was jest najbardziej odpowiednia:) ? ... czekam i nie ukrywam, że bardzo jestem ciekawa :) ... i otwarta na uwagi :) ...

... ta prezentacja ma jeszcze jedno bardzo ważne zadanie ... swoje kompozycje tworzyłam ze zdjęć zapisanych dawno temu ... wtedy jeszcze nie miałam zamiaru publikować ich na blogu czy gdziekolwiek bo po prostu nie miałam bloga :) ... dlatego jeżeli użyłam tu nieświadomie zdjęcia należącego do kogoś to z góry przepraszam ... i tym samym ponieważ mam sentyment do tych swoich wypocin pytam o zgodę :) ...

piątek, 11 lutego 2011

nadrabiam zaległości ... wyróżnienia

… mam kilka dni wolnego … bez szaleństwa to taki troszkę dłuższy weekend … i okazja do nadrobienia paru zaległych spraw … blogowo to tego nazbierało się sporo … nie wiem ile zdążę, dlatego zacznę od najważniejszego … WYRÓŻNIENIA


… anno domini 2011 od progu powitał mnie serią bardzo sympatycznych wyróżnień... o tym jak cenię sobie każdy taki sympatyczny gest już poniżej pisałam … wtedy jeszcze nie wiedziała, że przyjdzie mi kilkakrotnie uśmiechać się do monitora :) … i to jak … zaraz wymienię osoby odpowiedzialne za pogłębiane w ten sposób zmarszczki mimiczne :) … poczucie docenienia i błogie samozadowolenie :) ...


... Magda … to duże zaskoczenie, bo blog ... 1717 ... poznałam dzięki otrzymanemu wyróżnieniu … Magda ależ masz talent :) ... takie maskotki to marzenie ... ficowa Księzniczka z przebiśniegiem jest urocza ... świnka morska .. myślałam, że jest żywa ! ... a turkusowa filiżanka przykuła mnie do monitora na długo ...



... Basia … jest z nami od niedawna a bardzo mocno zaistniała w blogowej społeczności :) … na kartach ... "place to calll Home" ... wprowadza nas do bogatego i różnorodnego świata otaczających nas „chciejstw” … fascynuje mnie jak razem z Basią wiruję w miksie energetyzujących barw albo dla przeciwwagi marznę w zamieci stulecia :) … lubię ten kobiecy w każdym calu świat i Basię …

... Joanna … i jej  ... "Wyjątkowe wnętrze" ...  to prezentacja ciekawego ujęcia sztuki we wnętrzu … znalazłam tam sporo swoich ulubionych klimatów … wnętrz … a teraz cieszę się na możliwość śledzenia kolejnych etapów poznania historii sztuki … świetny pomysł z tą „trzecią odsłoną” Joasiu :) … dla mnie super …

... dziewczyny dziękuję za przyznane wyróżnienia … cieszy mnie to, że moje posty i zawarte w nich „cosie” podobają się … same wiecie, jakie to ważne wiedzieć „jestem czytana” … „to, co pokazuję ma swoich odbiorców” … fajna świadomość i dobra energia …

... teraz moja kolej a wybranie 10 miejsc, które cenię … to zawsze jest mały problemik, aby wybrać akurat 10 … i dlaczego właśnie te … obrałam klucz ... „obraz – słowo – smak”


... wiem ... wymieniłam 7 ... i mogłoby się wydawać, że brakuje 3 ... nie brakuje ... Basia ... Joanna ... Magda stworzyły miejsca, które odwiedzam za każdym razem ... nie mogę Was dziewczyny pominąć ... :) ...

... pozostało już tylko się pożegnać i życzyć miłego weekendu … :)

sobota, 5 lutego 2011

o zupie czy o głebi czerwieni:) ...

 ... moje skojarzenia są czasami dość przewrotne i tak jest i tym razem ... zaczęło sie od programu  o krainie zorzy polarnej ... tam zobaczyłam domy, których elewacje to festiwal barw ... i pomyślałam ..."hm ... ale to już było..." ... bo było na marokańskim bazarze, ... na którym bogactwo zapachów konkurowało z imponującą paletą barw ... zestawienia bliźniaczo podobne ... a miejsca tak bardzo różniące się od siebie temperaturą i kulturą ... w zasadzie wszystkim ... a ja w tej głębokiej czerwieni odnajduje coś niesamowicie esencjonalnego i ciepłego ... pewnie dzięki imirowej zupie ... szybkiej ... aromatycznej i bardzo smacznej :) ...
ZUPA IMBIROWA :) ... potrzebne będą:
  • 400 g pomidorów z puszki
  • posiekana łodyga selera naciowego
  • 2 ząbki czosnku
  • łyżeczka cynamonu
  • 1/4 łyżeczki kurkumy
  • 1/4 łyżeczki imbiru ... ja zawsze dodaję też trochę pokrojonego w zapałkę korzenia imbiru :)
  • szczypta szafranu ... niekoniecznie ale warto ...
  • 2 szklanki bulionu warzywnego
... seler, czosnek i zapałki imbiru należy dusić na rozgrzanej oliwie około 5 minut ... następnie wsypać przyprawy (wiem ... ja też przy cynamonie cofałam rękę kilka razy ... ale śmiało to zagra:) ) ... poddusić jeszcze minutę ... teraz czas na pomidory i bulion ... całość lekko gotujemy i dusimy na małym ogniu pod przykryciem do miękkości ... i orginalny przepis w tym miejscu zakładał ddanie liści szpinaku finał ... ja zrezygnowałam z liści szpinaku ... to nienajfortunniejsze jego podanie :) ... a zupkę przecieram i podaję w postaci aromatycznego musu ... podaję z grzankami lub z ciecierzycą ... ozdabiam cząstkami cytryny ... czasami zabielam smietanką ... dzieki dosć frywolnemu dobraniu przypraw zupka "uderza" zapachowo a kalorii ma tylko 205 ... (jak policzyli to pięć nie wiem :) ) ... smacznego :) ...



 








w czasie mojego przydługiego milczenia ... spotkały mnie bardzo miłe dwa wyróżnienia :) ... Basiu i Joanno bardzo mi miło ... i będzie o nich .. obiecuję :) sprawiłyście mi frajdę ... i jeszcze słówko do Marty ... zaproszenie do zabawy o książce przyjęłam ... uświadomiło mi ono, że najdroższe mi książki są traktowane brzydko bo gniotą sie od przeprowadzki w paczkach ... opowiem o nich i o bibliotece marzeń ... :)

weekend w trakcie ... miłego odpoczynku i słońca ... może sobie o nas przypomni :) ...

ps. bardzo ważne ... trochę mi wstyd bo blog ma kilka ładnych miesięcy a ja wciąż strzelam gafy ... dlatego mała uwaga ... w przedstawionym kolażu aby pokazać, że poczułam zapach egzotycznych przypraw gdy spojrzałam na norweskie elewacje... poza swoimi zdjęciami wykorzystałam zdjęcia znalezione w necie ... zatrzymał mnie na nich brakujący mi do całości detal koloru ... bardzo żałuję ale nie pamietam adresów ... :) ...
... i jeszcze mała ciekawostka ... ten kolor głebokiej czerwienie afrykańczycy uzyskują dzięki naturalnym barwnikom ... o tym wiedziałam ... ale zdiwiłam się gdy trafiłam na informacje, że i w Norwegii głęboka czerwień jest tak popularna bo to ... najtańszy naturalny barwnik :) ... zatem pieknie - energetycznie i ekologicznie ...
Related Posts with Thumbnails