czwartek, 30 września 2010

Zegar biologiczny a światło ... lampy industrial ...

Broniłam się przed nieuniknionym tak długo jak się dało, … ale wszystko ma koniec, dlatego chyba już jako ostatnia uprzejmie zauważyłam, że nastała jesień … a nastała pięknie, … że tak powiem dobrą stroną mocy, :) … dlaczego więc ta pewna doza nieufności wobec pory roku, która ma swoje dobre odsłony …



… no to zła strona mocy … dni stają się krótsze … dociera do nas mniej światła a więcej wiatru i chłodu nas przeszywa … pada samopoczucie … wkracza „jesienna depresja” i głośno o „jesiennych smutkach”, … yhm … słyszał ktoś o zwrocie w języku potocznym „letnie smutki” ??? … ha nie … i ta siła zła, co pcha do słodkiego batonika i węglowodany …
… podobno (są ludzie, co nie mają nic innego do roboty i takie rzeczy badają) … głównym winowajcą jest ów niepozorny brak naturalnego światła, … bo światło reguluje nasz zegar biologiczny a on odpowiada za nastrój … sen … i równowagę hormonalną … jak to przeczytałam to mi ulżyło … ha znalazłam winnego i to nie ja … ja tylko biedną ofiara jestem … a teraz żeby wszyscy się dowiedzieli obnażę niecne oblicze padliny, co nas zatruwa … NEUROTRANSMITERY … tak … tak nazywa się całe zło … te tam neurowiecie na skutek ospałości zegara biologicznego wydzielają w ilości szumnie określanej „tyle, co kot napłakał” … serotoniny i dopaminy … a bez nich nastrój „pod zdechłym Azorkiem” jak to określał mój psor od fizyki moje w niej osiągnięcia ...

Art&Decorations


 … o ile moja ignorancja na polu najzacniejszej z nauk uszła mi prawie bezkarnie o tyle nabzdyczona postawa dobije mi domowników … a i mnie samą … z tym trzeba walczyć … autorzy (ci od nic nie robienia tylko badania niezbadanego) jako lek numer jeden podają ..AKTYWNOŚĆ FIZYCZNĄ … i nie chodzi o ćwiczenie kciuka na pilocie TV … chodzi o to by chodzić włącznie z chodzeniem w gumakach po kałużach i pod parasolem … zaraz za jest ZBILANSOWANA DIETA, … co pozwolę sobie przemilczeć i rzucę się na fototerapię … od lat wielu zamarzam taką cudną lampe z dobrym humorem i cudo to wciąż w krainie Oz się poniewiera … pozostaje jeszcze wdzięczne brylowanie na salonach … no chodzi o kontakty … spotkania … kolacyjki (zbilansowane naturalnie) przy świecach i długie wieczory przy strzelającym ogniu w kozie :) … z ważnymi dla nas ludźmi …

… wiem, że to chaotycznie zabrzmi, ale w kwestii lamp to poza tą, co mój zegar biologiczny ma wesprzeć w produkcji dobrego nastroju … to są jeszcze inne bez mocy biologicznej, ale za to z mocą estetyczną, która uśmiech na mej twarzy wywoła lepiej niż Deprim i Flip z Flapem razem wzięci … a są to lampy w stylu industrial …

Riviera Maison


... piękne w swej szlachetnej surowości … dodające pazura wnętrzu … będące doskonałą kontrą dla ciepłej aranżacji shabby czy uzupełnieniem w lofcie … a co nalepsze w tych lampach to ... to, że mog ą wisieć w każdym pomieszczeniu i zawsze będą na miejscu ...




... i to by załatwiło sprawę ... idę powiem Adamowi, że mój zegar biologiczny bez lampy industrial zabije nerotransfery i grozi nam wszystkim jesienna pomroczność ... jeżeli sobie szybciutko takiej lampy nie sprawimy ... no może troche pokreciłam ale w słusznej sprawie ... :)

niedziela, 26 września 2010

Domowy chlebek ...

12 tysięcy lat ludzie wypiekają i żywią się chlebem … na wielu blogach dziewczyny pokazują piękne bochenki samodzielnie wypieczone … a ja przecież z kamienia nie jestem a z chciejstw a i owszem i dlatego zapragnęłam takiego aromatu pieczonego chlebusia … ciepłej kromeczki z masełkiem i kubaskiem kakao u siebie … pomyślałam, że skoro doszłam do perfekcji i porozumienia z makowcem to z pieczywem dam radę …


… do przedsięwzięcia podeszłam dość odważnie i bez niepokoju o rezultat wszak pierwsze bochenki jak dowodzą annały były płaskie i twarde … i ewentualną klapę postanowiłam tłumaczyć jako lekcję historii na żywo :)…

… tam gdzie domowy chlebek tam zakwas … przyznać muszę, że to słowo trochę napawało mnie niepokojem, ale okazało się, że zakwas przekazują sobie gospodynie i ja taki zakwas od koleżanki dostałam … połowa sukcesu przyjechała do mnie sama … fajnie … fajnie też, że 4000 lat temu jak plotka głosi … jedna z niewolnic w roztargnieniu zapomniała o mieszance zbożowej na placki dla pana i w obawie przed biciem pomimo widocznej fermentacji paćki placki upiekła … dzięki ci gapo za mięciutkie i pulchne pieczywo … … cóż czasami nieuwaga służy pokoleniom, … bo w ten sposób wytwarzamy zakwas do dziś …

… przepis był prosty … tylko połączyć składniki wsadzić do formy i upiec … Pikuś … w czternastym zdaniu przepisu stało ... co cytuje: „ składniki wymieszać w misce ręcznie lub w robocie przy pomocy mieszadeł na najniższych obrotach „ … skoro można w robocie to znaczy trzeba w zasadzie … prawda … radośnie skompletowałam składniki … nacisnęłam guziczek i ... ZADZWONIŁ ... to odebrałam i naprawdę rozmawiałam tylko chwilkę, … ale jak doszłam do „talencika” to mieszadła wyraźnie z czymś walczyły i równie wyraźnie wokół roztaczał się dziwny zapach a sama packa wydawała się być cieplejsza niż wcześniej … widocznie 4000 lat później i z dala od ziemi egipskiej niewiastom nie uchodzi płazem nieuwaga, … czyli Pan Pikuś …
… „talencik” już mi nigdy nie pomoże … a kochany ci to był, robocik … ale chlebek wyszedł pyszniutki … i gdy siedzieliśmy tak sobie wcinając jeszcze ciepły z masełkiem i jak Viki odławiała w swoim kakało kożuszek … zapytałam … „smakuje” … dwie gąbki radośnie zakrzyknęły, że smakuje i to jeszcze jak … „to dobrze – powiedziałam - bo to nasz najdroższy chlebek, ale na zakwasie, … co oznacza, że dzięki pałeczkom kwasu mlekowego skorzystamy z dobrodziejstw wszystkich mikroelementów, jakie mąka razowa posiada” :) ....


… robot muszę kupić nowy … a chlebek będę piekła już zawsze tyle, że mieszany ręcami :) ...

... i jeszcze zwracam uwage na moją cudną starą tabliczkę ... wynoraną w garażowych śmieciach ... rok temu nie wiedziałam, że tak bardzo jej potrzebuje, a została dzięki temu, że tato wszystko odkłada bo może się przydać ...i proszę przydało się ... zastanawiam się nawet nad małą akcją na osiedlu, bo jest tu jeszcze wiele starych domów w stylu "ludzie ...ludzie zwariowałam .... nowe daje za stare ...:) " ... i z vintage tabliczek zrobić małą galeryjkę ... :)

piątek, 24 września 2010

L'ete indien ...


zmieniłabym tylko ... indiańskie na polskie ...bo nie zgadzam się z teorią, że tylko kanadyjczycy mają takie bogate w kolory ...ich indiańskie ...a nasze babie ...lato ... wczoraj przyszła jesień i zrobiła cwaniara napiękniejsze wejscie jakie zrobić mogła ...i nawet ja choć ociągałam się jak mogłam najmocniej muszę zaakceptować ... trudną prawdę ...lato się skończyło ...

...u mnie niech ma jeszcze te ostatnie pięć minut ...






... a od jutra niech wejdzie pani jesień subtelnie ...malując liście na czerwono .. pomarańczowo ...aż po żółć ... i niech oślepia inwazją barw ...opadającymi kasztankami ...ale to od jutra ...


... i pożegnajmy lawendę ... a skoro przy niej juz jestem, to kiedy nalezy ją ściąć do woreczków ... bo nie wiem ...



...teraz spokojnie mogę uznać, że lato się skończyło ..siegam po słoiczki na sałatki ... i wydobyłam druty a razem z nimi prawie sweterek ...prawie bo bez rekawków ... na nich poległam ... ale o tym to mogę od jutra :) ..

... aby koniec nie zazdrościł temu co było na początku :) ... to muszę wspomnieć o mojej fascynacji filmem "Coco" ... zachwycił mnie od pierwszych sekund ... mała dziewczynka taka zagubiona a taka silna ... i ta sceneria ... kolorystyka czerni i bieli ...piękne drzwi ... stylowe klamki ...i zakonnice, w których urzeka strój :) ... a potem ten taras ... leniwy ...dostojny ...z eterycznie powiwającym woalem ... i tak pod wpływem będąc ... powstał projekt kolejnej tacy ...


... to taka nowa tradycja ... no musiałam ...
... życze wszystkim pięknego ...barwnego ...pierwszego jesiennego weekendu :) ...

środa, 22 września 2010

będę szczęśliwa :) ...pidżamowa decyzja ...

Abraham Lincoln powiedział kiedyś, że ludzie są szczęśliwi (lub nie) mniej więcej w takim stopniu, w jakim postanowią nimi być … i popieram go na całej linii … i też przytoczę wypowiedź starszego człowieka sprawiającego wrażenie bardzo pogodnego i szczęśliwego, … przez co podejrzewanego o posiadanie jakiejś tajemnej mocy … tudzież wyrafinowanej recepty na szczęście …a gdzie haczyk???... otóż człowiek ten, stwierdził, że każdego dnia, gdy rano wstaje ma dwie możliwości – poczuć się szczęśliwym lub nieszczęśliwym – i wybiera tę pierwszą…. ja też !!! :) proste …nic wielkiego … a jednak ...

zdjęcie Luca Penati
… dziś, gdy stanęłam ze świeżo zaparzoną kawusią w oknie i spojrzałam na zalany słońcem taras przyszło mi to łatwo :)  i nawet niecierpek z oklapniętymi listeczkami nie był w stanie tego zmienić, … ale królewna Wiktoria zstąpiła w nastroju „nie chce mi się „ z nosem na kwinte i bez jakieś konkretnego powodu takiej postawy … i co zrobić z nabzdyczoną nastolatką z samego rana „we środe” … i to w godzinę … no cóż jakoś poszło przy moim wydatnym udziale …kubku kakało i placuszków z syropem klonowym z jagodami … i zawsze sprawdzonej na taką okoliczność ścieżki z Mamma Mia …
…a skoro już przy dziecku jestem … to na dzieciństwie się zatrzymam a pozostając w temacie czucia się szczęśliwym lub nie … muszę wspomnieć, że właśnie w tym czasie zupełnie mimowolnie i nieświadomie zapadają pierwsze decyzje „kim lub, jacy jesteśmy i co nas w życiu spotyka „ … i to przy wydatnym udziale osób znaczących … rodziców między innymi … i przed każdym moim „jest mi źle” muszę pamiętać, że taki impuls wstrzykuję też córce … lepiej jej zaaplikować „żyjemy na najlepszym z możliwych światów” gdzie bycie szczęśliwym jest czymś naturalnym i oczywistym (a podły kurs franka to tylko po to aby mamusia i tatuś umieli pokazać, że mogą WSZYSTKO nawet wobec światowego kryzysu )

… dwadzieścia pare lat temu na świat przyszły dwie dziewczynki … urodziły się w jednym miesiącu … w jednej rodzinie, ale nie w jednym domu, bo tatusiowie to rodzeni bracia … i tu się zaczyna … jeden tatuś to ten wspaniały brat, któremu rodzice przyznali Oskara w kwestii piękny, zdolny … drugi miał już gorzej, bo nie zdolny … mniej piękny …zakała rodziny … obaj zdobyli dumnie zasadnicze wykształcenie, … ale ten super nic nie umiał …a ten gorszy został świetnym fachowcem … tylko nikt tego nie zauważał, bo brat z super ego skutecznie żyjąc na utrzymaniu rodziców roztaczał czar wokół siebie … tyle o braciach …

 powróćmy do dziewczyn … niestety, każda żyła w blasku i cieniu energii rodziców … jedna była zawsze wspaniała …a druga „no też”, ale już bez zachwytów i z mocnym przesłaniem „oj” … razem skończyły te same szkoły … są przyjaciółkami, ale czy to przypadek, jedna z nich wykonując ten sam zawód jest w prężnie rozwijającej się pracowni a druga krótko mówiąc nie … czy to przypadek czy przesłanie z dzieciństwa, że jedna z nich wierząc w siebie i patrząc na świat w różowych okularach wiedziała, że może zdobywać góry, a druga w lęku przed konfrontacją z nowym, w obawie przed niepowodzeniem czy przykrością przestała dążyć,obronnie wycofała się na dalszą pozycję, coraz bardziej ograniczając własną aktywność… znam te dziewczyny i od jakiegoś czasu zdaję sobie sprawę z tego, że żadnego w tym przypadku nie ma

… i wielką siłę mamy my jako rodzice … nie wykorzystajmy jej źle …


…, czemu dziś mnie naszło dywagować o szczęściu lub nie … nie wiem... ale od jakiegoś czasu czuję się zmęczona tym wszechobecnym narzekaniem … starsi i młodsi … dzieci nawet w postawie malkontenta … i co najgorsze to jak zaraza jakaś, bo wszechobecne … wszyscy znamy amerykańską dewizę „uśmiechaj się – „keep smiling” i wszyscy wiemy, że u nas jest jakby odwrotnie … porządny człowiek powinien mieć wystarczająco dużo powodów, by nie czuć się szczęśliwym lub choćby zadowolonym …brr …

 przychodzę do pracy i od progu wyczuwam pewien stopień nieszczęśliwości … taka obowiązująca norma społeczna … jedyny bezpieczny temat to gra -w rozumieniu Erica Berne’a - w „czyż to nie okropne…”, czyli narzekanie na wszelkiego rodzaju niedobory czy braki … a najgorsze jest to, że ja -zdarza się ulegam - … no, co „członkowstwo zobowiązuje „ i w imię akceptacji, konformizmu, mimowolnego naśladownictwa lub - o żesz - przez grzeczność zachowuję się jak przystało na klubowicza … w imię społecznej mimikry poszukuję ciemniejszych stron … wygłaszam pesymistyczne prognozy zwane poglądami … jak tego szybko nie zmienię to w końcu naprawdę skończę jako malkontent …

…, zatem ogłaszam, że zamierzam być obrzydliwie szczęśliwa i niewytłumaczalnie zadowolona od dziś do końca świata i jeszcze o jeden dzień dłużej wbrew tym wszystkim piredołom, wobec których należałoby siem przynajmniej zasępić … i z tym wielkim przesłaniem oddalam się do kuchni, aby zmierzyć się z porcją mięsa … kapusty … i aby z uśmiechem na twarzy lepić pierogi … będę dzielna … jak zaangażuje się w sprawę mocno to anuż odnajdę w tym przyjemność, :)… bo jak twierdzą psycholodzy, „gdy uda nam się nad czymś w pełni skoncentrować i zaangażować w to, co aktualnie robimy, w to, co właśnie się dzieje … bywamy szczęśliwi … …ale przedtem zdejmę może tę pidżamę, bo ten skomplikowany proces myślowy przeprowadziłam w niej :)

wtorek, 21 września 2010

kocia komoda ...

... kocia ponieważ jej istnień jest już tyle, że śmiało może konkurować z siedmioma żywotami kota :) ...
...zaczęła nie wiem kiedy i nie wiem gdzie ...jako toaletka ... taka z trzema lustrami ... kiedy się znudziła stanęła na śmietniku a konkretnie to obok niego i spotkała mnie, a może poprawniej to ja ją spotkałam... poprosiłam wsparcie w postaci małża o przytarganie jej do domku i w tym momencie zaczęły się jej kłopoty :) ...


...lustra zdemontowane ...czekają na swoją kolej ...dół wyczyszczony do drewna ... już nie toaletka a komoda ... zaczęło się od palisandru ...ale nie zyskał uznania ...po ponownym odczyszczeniu ... zaistniała jako komódka w hebanie na błysk ...i tak było rok ...
... teraz okazała się idealnym siedziskiem do wiatrołapu ... i schowkiem na kilka par zgrabnych pantofelków ... a wiatrołap popielaty i białe listwy więc heban musiał odejść ... przyszła akrylowa biała ... ale wcześniej słoje pociągnęłam woskiem i taki mam efekt ...




... i to by był koniec po dodaniu poduchy od Alicji ...tej lnianej z konikiem lub napisem "MAISON DE BONHEUR" ... i skrzynią we wnęce w kolorze drewna ze ściany plus nadruk ... na mniej zgrabne pantofelki :) ....tylko znów mam dylemat ... zostawić te słoje czy zamalować ...???? ...no nie wiem ...będę wdzięczna za każdą podpowiedź :) ...oczywiście szufladki są ale nie wyschły a bardzo było mi pilno aby pokazać :) ... zmienił się też obrazek na wieszaczku na klucze ...Kamea powędrowała w dobre ręce a ten paryski pejzaż zawiśnie na ścianie przy drzwiach :)...

...a tak wyszedł kolor wiatrołapu ...cieszę się jak dziecko bo po malowaniu sypialni wiem jak trudno z szarym utrafić w odcień .. a ten jest taki jak chciałam :)



muszę wspomnieć słówkiem o drewnianej ścianie, na której stoi komódka ... wiedziałam, że chcę ocieplić wiatrołap drewnem ... kocham stary dąb ale kupienie paneli ściennych w tym odcieniu graniczy z cudem ... dlatego to co widać na ścianie to panele ... podłogowe ... wiem wszystko na temat stosowania paneli podłogowych na ścianie powiedział już małż ... i wielu po nim ... jednak to co mi się ubzdura jest silniejsze od rozsądku czy ... i tu użyje słowa wielkiego ... logiki ... jakby co to mój wiatrołap jest przygotowany na małe tornado i wywrotka mu nie straszna :) ...

sobota, 18 września 2010

parapet ...jak ze starej stodoły :)

Dobrze, że nie zarabiam na życie usługami remontowo-budowlanymi, bo przymierałabym głodem bardziej niż uprawiając pielęgniarstwo :) … wiatrołap nadal nieukończony, ale sprawy posuwają się niebezpiecznie do przodu tak, że istnieje realna groźba ukończenia go w tym tygodniu …pomimo niedyspozycji inwestorski (to ja :) ) …i opieszałości wykonawcy (to małż …Adam :) ) …
…tnąc koszty …zdecydowałam się zrobić samodzielnie parapet ….zresztą nie tylko z oszczędności …chciałam, bowiem aby drewno miało odcień lekko steranego istnieniem …szarawego …o coś jak tu …


najulubieńsza inspiracja z Riviera Maison ...
 …i pięciu stolarzy bez cienia żenady …na pewniak zakrzyknęło …nie da rady …i tu nastąpiła długa tyrada o tym, jakie bejce ewentualnie proponują i kompletna ignorancja faktu, że ja ani ewentualnie ani wcale nie reflektuje na najpiękniejszy orzech świata, bo ja „kcem” takie beznadziejnie sterane jak wiejska zapomniana stodoła …

wspomniana Riviera Maison ...
...ileż ja tam chciejstw swoich znalazłam ...
 …efektem prób i błędów mam to, co chciałam …i trudne nie było …fachowe też nie, ale liczy się rezultat …kupiłam najtańszą deseczkę w markecie budowlanym …potraktowałam ją papierem ściernym …potem szczotą metalową podniosłam włos miejscowo i położyłam bejcę dąb rustikal …jak podeschło ponownie wkroczył do akcji papier i na to impregnat wybielający do drewna, …ale użyty „inaczej” bowiem po kilkudziesięciu sekundach bawełnianą szmatką starłam ile zetrzeć się dało …gdy podeschło kilka warstw oleju do parkietu bo bardzo lubię jego współpracę z drewnem i efekt powierzchni odpornej na wszystko i zacnej …i mam taki oto parapet i to jest taki parapet, jaki chciałam :) …

...i choć coś mi mówi, że żaden szanujący się stolarz nie dałby złamanego grosza za taką technikę i nie użyłby po impregnacie do drewna dubla w postaci oleju ...to ja jestem zadowolona z efektu ...wcześniej próbowałam wybielić deseczkę i bejcą i pastą ale efekt nie przypadł mi do gustu ...zbyt zamazane albo zbyt mocno sztuczne ...…to tyle tytułem zajawki z prac …:) 






... nie ...nie tyle ...ponieważ w prosesie twórczym powstały dwie deseczki ... na jednej powstały decou tworki ...ta z moim ulubionym motywem po dołączeniu haczyków będzie służyła jako wieszaczek na klucze i takie tam :)


...następna będzie toaletka i jej siedem istnień …wiem wiem …jak u kota, ale przez alergię M ja kota nie mogę posiadać to mam kocią toaletkę :) ...

... ten stół z RM i zaprezentowana technika mają mi pomóc przy renowacji bardzo ważnego stołu ... :) ale o nim jeszcze będzie :) ...

wtorek, 7 września 2010

Wizytówka domu ...wiatrołap ...

Chłodniejsze wieczory skutecznie wygoniły mnie z tarasu ...spoglądam na trzymające się jakoś dzwonki zza szyby salonu i wracam na łono wnętrza ...a konkretnie w pierwszej kolejności do rozgrzebanego wiatrołapu...dziś opowiem o decyzjach i inspiracjach :)

...był to obszar najbardziej po macoszemu potraktowany ...a nędza jego wystroju uderzyła we mnie pewnego pięknego dnia czerwcowego ... zaraz jak dostałam po raz kolejny brudnoróżową barwą ścian i zbieraniną przypadkowych szaf i szafek po oczach wysublimowanej estetki ...podjełam decyzję ...robimy wiatrołap ...

... mój wiatrołap z zamierzenia architekta miał chyba tylko ów wiatr łapać bo gabarytowo ma ok 5m2 ... trzy ściany z otworami ...a jedną całą spaskudzoną skrzynką elektryczną ...i jak w takim czymś zrealizować ład ...pokusić się o ergonomię ... zabłysnąć pomysłem i jak sprawić aby było zacnie i funkcjonalnie...???...

...jak z graciarni, która ma pomieścić...buty...palta...parasole...czapki ...a wszystko to rzucone przez szczęśliwców wymiękających na ostatniej prostej ...przed drzwiami domu ...i za drzwiami to mającymi już siłę li tylko na zrzucenie i RZUCENIE ...odzienia ...uczynić wizytówkę domu ...pocztówkę zapowiadającą jego klimat...

zaczeło się od wyrzucenia ...wszystkiego co na skutek przypadku tam trafiło ...
... potem określiłam kolorystykę ...zainspirowana eleganckim holem projektu Sarah Richardson ...


... zdecydowałam sie na francuskie akcenty ... nadające klimat ...głównie w formie małej galerii ...podobnej do tej ...


... postanowiłam o mocnym akcencie drewna ... w odcieniu starego ...wysmaganego wiatrem dębu ...
... aby nie zabić małej przestrzeni ze smutkiem zrezygnowałam z szafy na rzecz siedziska ...z wiszaczkami powyżej ... ale wcisnęłam też póleczkę ...


... wynorałam pare niezbędnych przydasi ... do zrobienia ...kupienia ...posiadania w każdym razie:)


... wwierciłam się w małżowski brzuch tak mocno, że aż uwierzył że nasza egzystencja zależy tylko i wyłącznie od powodzenia w realizacji remontu wiatrołapu ...

 to było 2 miesiące temu ... dokanaliśmy remontu tej olbrzymiej przestrzeni własnymi łapkami i niebawem będzie finał ...co oczywiście zaprezentuje ...zanim pokaże nasze osiągnięcia ...muszę jeszcze podzielić się dwoma wiatrołapami napotkanymi w sieci, które  ze względu na szczególne potraktowanie przestrzeni długo pozostaną w pamięci ...cdn...:) ... gotowy wiatrołap tutaj :)

Related Posts with Thumbnails