piątek, 29 października 2010

gorszy tydzień ... gorsza ja ...i poducha na spokój :) ...


… ten tydzień nie wyszedł panu miesiącowi … dobrze, że i tydzień i miesiąc się kończy … może i skończy się moja łatwość w unieszczęśliwianiu samej siebie … no może nie dokładnie samej, bo moim zdaniem to świat wokół mnie był bardzo pomocny, … ale tak czy inaczej tupnąwszy nóżką … cóż, że leciwą, ale to malutkie, 36 zatem przy określeniu nóżka będę się upierać :) … mówię dość … moich zmagań z codziennymi zmorami nie będę opisywać, bo nie warte są tego owe zmory... czyjeś głupie „jestem na nie” opanowało mnie i miałam to, co mieć chciałam … samą siebie na nie i nie wiem jak innym, ale sobie zepsułam tym parę dni … zupełnie niepotrzebnie a wszystko, dlatego, że zapomniałam o tym, czemu miałam być wierna i dałam się porwać fali nic nie chcenia … miałam pamiętać, że każdy dzień jest po to, aby się nim cieszyć … skoro trzeba coś zrobić to zrobić to można z uśmiechem będzie łatwiej a nie z poczuciem ogromnej krzywdy, bo łatwiej nie będzie … za to będzie okropnie … i było tak okropnie beznadziejnie, bo zwykła rzecz w wyimaginowanym poczuciu niesprawiedliwości społecznej przybrała postać szykan … z perspektywy czasu … szykan nie stwierdzam … po prostu można wykopać dół i mieć z tego frajdę a można zapadać się w sobie złorzecząc całemu światu i wykopać dół dla siebie … w tym tygodniu tak zrobiłam … czas pokaże czy nauczyłam się czegoś … w całym tym wariactwie labilność hormonalna miała swój udział … lwi rzekłabym nawet, bo łzy, którymi się zalewałam.. rany Julek zupełnie bez powodu to nie jest normalne … to nie ja … żeby jedna mała przysadka z tą siostrunią tarczycą tak człowiekiem poniewierała to już przechodzi granice jakiejkolwiek przyzwoitości … endokrynolodzy … zróbcie coś :) … kobieta prosi … (wiem są preparaty ale nie to nie to ...) ...



 ... aktualnie po wczorajszym przerobieniu z nieletnią struktury klas społecznych padam... polemizowanie z czternastoletnią myślą politologiczną zaprowadziło nas do "przygotowania do życia w rodzinie”... na koniec rozprawka "czy kłamstwo popłaca „... tak szczerze przez Juniorkę potraktowana, że do bierzmowania pewnie by nie poszła... jako że Nieletniej wyszło, że popłaca, bo jak powiedziała Xowi, że mu z ust śmierdzi to on się na nią obraził i teczki jej nie nosił a powinien bo mu osiołowi matmę napisała i obiecał „... i co ja jej miałam powiedzieć... pij mleko będziesz duża... kłamliwy slogan tez by mi nie pomógł... poprzednia rozprawka "czy łatwo być nastolatkiem" w interpretacji mojego cudnego pacholęcia kazała mi Sie zastanowić, jakim cudem te biedne nieletnie nieszczęścia w ogóle dają radę wobec nawałnicy druzgoczących wobec nich oczekiwań... chyba poproszę, aby pani od polskiego przestała z tymi rozprawkami, bo mnie wykończą poglądy własnego dziecka...

… jak widać kobiecość i macierzyństwo mnie wykończyć chciały.. nic nie wspomnę o sobie jako żonie, bo pan mąż zniósł to jakoś i tylko nieśmiało zapytał czy to wróci … mamy nadzieje, że nie … szukając ratunku uciekłam do świata wyższej estetyki … zatopiwszy się w inspiracjach wnętrzarskich odnalazłam trochę spokoju i uciechy estetycznej … znalazłam parę rozwiązań i gadżetów niezbędnych do dalszej egzystencji na tym świecie … dobiłam, w Adasiu to, co zostało po tornadzie hormonalnym, gdy z całą odzyskaną energią wtajemniczyłam go w swoje plany … teraz albo podejrzewa mnie o kolosalne ukryte dochody albo obawia się, że pozbawiona zdrowego rozsądku w ślady Szpicbródki czy Kwinty pójść zamierzam i aby zrealizować chciejstwa obrabuje bank … wstyd i niesławę na rodzinę ściągnąwszy …





… wieszaczki … od dnia, w którym zobaczyłam te owalne z cyferkami innych nie chciałam … dopóki nie zobaczyłam … tych owalnych z retro pejzażykiem miast …



… sekretarzyk … skrzyneczka … po romantycznym dla Nieletniej … dla siebie chcę takie … znalazłam w galerii Brocante … pozdrawiam i gratuluje właścicielce tych pięknych wytworków pomysłu i efektu realizacyjnego :) … kapelusze z głów :) … że tak powiem …



… ten ostatni zamierzam postawić na biurku, którego wizualizacja nabrała pełniejszej formy dzięki Rokoko (zapowiada debiut bloga … z góry polecam … swoją drogą to paranoja … jej wizualizacje idą Az z Irlandii a ja mam w domu na wyposażeniu teleinformatyka …) … ściany mają być jak gołąb w białym szarym … a to sterane drewno skrzyneczki ma nawiązywać do zasłon, których nie zmienię, bo je kocham, choć są w szarym brązie i nie przyjmuje, że takiego koloru nie ma :)…


… i dzisiejsza radocha … poduchy … zamówiłam jednym, kliknięciem i przyszły... są wspaniałe... nic dosłownie nic im zarzucić się nie da... idealny len...czy płótno może, ale takie zgrzebne niby, choć w zgrzebności akuratnej takiej ... szare dokładnie tak jak szare być powinny... napis prościutki... dobrze naniesiony... a mięciutkie i milutkie tak, że chyba przed wizytami potencjalnie na nich mających spocząć tyłeczków... będę wymieniać, aby je oszczędzić... przynajmniej dopóki w niemym zachwycie nad nimi tkwić będę...

… oczekuję w swych wnętrzach spokoju … niedbałej elegancji w obłoczku, glamour ale w gadżetach wolę mocniejsze... akcenty... taka surowiznę trochę retro a trochę w klimacie starej fabrycznej Łodzi... ideału, czego nie trudno się domyślić nie znalazłam... szukam … przypomniałam sobie tę Łódź, której już nie ma a w której dawno temu kilku przyjaciół z motyką na słońce się porwało … w „popiołach” wspomnień i na bazie pięknych gmachów powstała idea loftów … znalazłam mieszkanie stworzone nie w starej fabryce, ale w garażu …


... ceglana ściana i ta komoda jak z pracowni szalonego malarza po ataku (w drugim etapie pracy choć nieco bardziej biało wyglądał kiedyś obdzierany z jakiejś czarnej paćki stół owszem miał sie jak bliźniak tego bohomazu tylko go odczyściłam ) ... pień w naturalnym brązie drzewa na szarej podłodze i ten stół jak ze stołówki ganc fabryki ... podoba mi się ale uczciwie siebie pytając nie wiem czy starczyłoby mi na niego odwagi ...



...... ciepłe drewno i literkowe kanapy ... stylowy fotel ... taka mała sztuczka a sprawiła, że stary garaż z surowymi ścianami stał się ciepłym i przytulnym miejscem ... a gość siedzi sobie tam pod strzechą i kiwa nogą kilka epok już chyba tak sobie chodzi i podgląda jak duch nocy wigilijnej bo odziany bardzo stylowo ... w przeciwieństwie do nadętego drewniaka na krześle ...


... zdjęcia pochodzą z Art&Decoration ... w zasadzie każdy szczegół tych pomieszczeń mnie zachwycił ... podziwiam mariaż ciepłych motywów z zimnymi detalami ... ten beton i koronka inaczej to piękne :) ...

niedziela, 24 października 2010

carska Rosja ... i jaka czapka w tym sezonie jest trendy ...


... zima coraz bliżej, … jeżeli wierzyć zapowiedzią to czeka nas taka z prawdziwie niskimi temperaturami … nic, więc dziwnego, że i w modzie i w moim mniemaniu nasuwa się często skojarzenie z carską Rosją … carską pewnie dla fasonów wówczas w szyciu obowiązujących a Rosja, bo ona właśnie tak mocno z zimnem nam się kojarzy … i słusznie zresztą … ostatnio czytam „Białą gorączkę „ Hugo-Badera, w której reporter zdaje relację ze swej podróży od Moskwy do Władywostoku i temperatury oscylujące poniżej 50 stopni licząc w dół od zera bynajmniej nie są rzadkością … a gdy na minusie jest tylko 20 stopni to sybiracy nawet w piecu nie palą … no, bo, po co jak tak ciepło … książkę polecam, choć przyszła mi na myśl w skojarzeniu z zimą nie jest o zimie … jest o życiu tam na Syberii … w głębokiej Rosji … o jego bezwzględności i brutalności … o tym jak bardzo miejsce, w którym żyjemy wpływa na nasz los i jak gorzki i trudny on może być … Hugo-Bader pokazuje obnażoną prawdę społeczeństwa po pierestrojce niby a wciąż tkwiącego korzeniami w czymś, czego już nie powinno być … świat uznał ten reportaż za besseler i słusznie …



… piękna biała zima … sunący monstrualny pociąg Strelnikowa … ONA i ON, … czyli … Doktor Żywego … wizja tamtych czasów ukształtowana we mnie ekranizacją Davida Leana z 1965 roku … wizja bałwochwalczo przeze mnie uwielbiana i pojawiająca się przed oczami w skojarzeniu z modą na carską Rosję … wyobraźnia wyciąga ze śniegu tonącego w nim Warykina … ten salon zamarznięty i dostojnie połyskujący kryształkami lodu jak diamentami … to utrwaliła pamięć z ekranu … książka to obraz ostrzejszy … trudny … zmuszający do skupienia … polecam, ale i ostrzegam :) ... Pasternak jak większość jego rodzimych twórców to nie jest autor do poczytania ... on wymaga pełnego oddania ... duzo daje ale i męczy ...







Missoni
 …, ale miało być o zimie u nas i to już niebawem mającej się pojawić … cofnęłam się o te kilkaset lat dla niego … komin … ni to szal ni to czapka bardzo lubiany i bardzo twarzowy … w tym roku kreatorzy zalecają łączyć z dzianinowymi ciuchami, które luźno układają się na sylwetce i podobno to się ma idealnie komponować z dużą liczbą szalików ... ja początkowo pomimo dużych możliwości wyobraźni nie bardzo wiedziałam jak dlatego powyżej pokazuje inspirujące propozycje z wybiegu autorstwa Missoni … no tak czy inaczej ów komin to wyzwanie robótkowe w raz dla mnie … i dziś właśnie był ten dzień, w którym postanowiłam w skomplikowanym porządku rzeczy różnych odnaleźć swoje druty … wiedziałam, że łatwo nie będzie, ale jakimś cudem poszłam we właściwym kierunku i zatapiając się w wielkim włóczkowym pudle druty odnalazłam … przy okazji światło dzienne ujrzało parę zapomnianych robótek, … których ukończenie zwyczajnie mnie przerosło ze względu na ich zbyt skomplikowaną konstrukcje, … na którą zapominając o tym, aby mierzyć zamiary na siły a nie frywolnie odwrotnie … porwałam się najwyraźniej w przypływie szaleństwa …




... dzieło numer 1 wygląda jak kamizelka, ale to miał być sweter … miał, bo chyba żadne siły współczesnej Europy nie są w stanie dać mi moc czy cokolwiek innego, aby rękawy … a zapomniałam reglanowe rękawy do tego dorobić … jak tak teraz patrzę na to.. To nie wiem, jakim cudem ten reglan w tym, co mam osiągnęłam … no cóż moje dokonania bywają dla mnie czasami nieodgadnione …



… dzieło numer 2 … o tu mamy prawie sukces … tylko szalik do wykończenia … tylko Nieletnia … bo to dla niej … nie wie jak i dlatego jest jak jest …





 ... czapa zrobiona zgodnie z tendencją wiekich czap ... i trendy krzyczą tak ... kreatorzy tez tak bo taki spadachron na łepetynie idealnie wkomponowuje sie w niezobowiązujący casualowy styl a moja nieletnia mówi "nie" ... grzecznie ale zdecydowanie nie ... i nosić ten wielki beret będę wobec tego sama ... poniżej wielkoczapowa propozycja DSquared2 ...



... pomponiaste tworki urokliwe są bardzo ... wesoło można iść przez sciety przymrozkiem świat ... zabawna to i najmodniejsza propozycja na zimowe dni ... pompony można umieszczać wszędzie ... dowód Chanel przyczepiła je nawet do skarpet ... na zdjęciu pomponiasta Diane Von Furstenberg ...




... a skoro juz tę czapkową puszkę Pandory otworzyłam to jeszcze ten model w mojej szafie zagościć musi ... uszatka (po prawej ) ... nie wiem czemu ale kojarzy się też papacha ... cokolwiek to znaczy :) ...  tak czy inaczej przez głowę ucieka najwięcej ciepła ... komin czy wielki spadachron ...  ...warto na tę łepetyne coś włożyć ...

sobota, 23 października 2010

od wyróżnienia do tego co chciałabym robić w życiu ...

... kolejny dzień na polu walki ze szlifierką w dłoni zmęczył mnie bardzo i pewnie z błogo rwącym kręgosłupem padłabym aby z uśmiechem jednak ... bo w poczucie zbliżającego się finiszu odpocząć ... ale postanowiłam rzucić okiem do wirtualnego świata ... rzuciwszy oniemiałam i zostałam ... poniżej powód mojego stuporu ... pierwsze wyróżnienie ... od   Danusi :)   ... było dla mnie niesamowite, że mam tu gości ... radość wielka gdy gość zostawi ślad i mam okazję poznać jego reakcje na moje refleksje ... a teraz wyróżnienie ... to bardzo miłe i dopingujące ... dziękuję Dana :) ... fakt, że to od ciebie bardzo mnie cieszy bo jesteś dla mnie pewnego rodzaju guru ... i teraz mam okazję napisać dlaczego ..:)

... każda dziewczynka ma marzenie ... potem dorasta i nadal ma marzenia tylko już inne bardziej kobiece ... skonkretyzowane ... u mnie jak w wielu ze mną wypadkach bach ... zakręt czasoprzestrzeni i marzenia od małej do dużej bez zmian ... ale uporządkujmy ... mam nascie lat i świat zatrzymuje sie gdy w małym ekranie telewizorka pan Stach i panna Marynia wprowadzają mnie  do sienkiewiczowskiego dworku ... ach ci Połanieccy ... chciałam być Marynią ale tylko tam w tym ich majatku na wsi ...



... parę lat później już w dworku Niechciców mgła sielskiego życia trochę z oczu opada ale wciąż fascynuje ... i wcale nie chciałam ale taka baśka ze mnie jak nic :) ... wchodząc w przełęcz nad Niemnem chyba jako jedyna z pokolenia nie byłam zbuntowana i globusy pani Emilii mnie nie irytowały bo ja tam tylko ten ogród i przestrzeń widziałam ... a zamiast na omdlewającą patrzyłam na piękną sofę ... na którą zemdlona uprzejma paść była ... i chciałam tę sofę i ten dworek bez globusa ... ewentualnie :)
... potem w Siedlisku z Anią Dymną pokochałam Mazury i teraz choć wolno się żyje się Małgosi nad Rozlewiskiem to żyje się tak jak bym chciała ... ewentualnie żyć ... jest czas herbaty z konfiturą i dzień pierogowy ... są spokojne wieczory ... rozmowy ... są kupowane bombki i własnorecznie robione ... jest czas na życie :) ... i tak bym chciała ... założyć gumaki w kropki i iść sobie na kładke ... nie zwracać uwagi na zimno i patrzeć gdzieś po horyzont ...


... i Dana jesteś dla mnie jak z filmu o życiu jakiego bym chciała ... podziwiam Cię za to, że odważyłaś się i dajesz radę takiemu wyzwaniu ... bo to duże wyzwanie stworzyć dom dla siebie i przystań dla ludzi ... zaglądam do Ciebie często i podziwiam za to, że jedziesz kilkaset kilometrów aby kupić talerze bo mają być takie a nie inne ... za te piękne kwiaty tworzone w krótkich chwilach relaksu aby siedzenie przed tv też było czasem wypełnionym ... za to, że piernik już u Ciebie na święta czeka ...  za tę spiżarkę, o której wnętrzu marzę ... za tę pracę, którą wkładasz w tworzenie ciepłego azylu ... :) bo tam nie bardzo jest czas na gorszy dzień ... na moje "pomyślę o tym jutro" ... jest piękny ale i trudny kawałek świata i jest obowiązek ... i tu pochylając głowę zadaję sobie pytanie "czy dałabym radę ..." ... a po tych peanach uwierz szczerych już tylko podziękować mogę za wyróżnienie ... właśnie od ciebie ...

... a teraz moja część zabawy zgodnie z poniżej zamieszczonymi zasadami :)

1. ZAPISZ ZDJĘCIE, KTÓRE JEST POWYŻEJ I UMIEŚĆ JE NA WŁASNYM BLOGU.
2. PRZYZNAJ NAGRODĘ 12 INNYM BLOGGEROM.
3. ZALINKUJ BLOGI, KTÓRYM PRZYZNAŁAŚ NAGRODĘ.
4. ZOSTAW KOMENTARZ ZE STOSOWNĄ INFORMACJĄ O NAGRODZIE NA ODPOWIEDNICH BLOGACH.
5. PODZIEL SIĘ LINKIEM DO BLOGA OSOBY, KTÓRA PRZYZNAŁA CI TĘ NAGRODĘ

... często czytałam na blogach o tym jak trudno przekazać wyróżnienia dalej ... potwierdzam trudno ... często obligatoryjnie obdarowana przyznawała je wszystkim ... czyli tak w zasadzie nikomu :) ... teraz muszę poukładać sobie ten tuzin ... będzie 12 wybranych ... :)



Ogród na Rozstajach ... kolejna odsłona ...

sobota, 16 października 2010

"balansujący" nad Placem Artystów w Kielcach ... moja sobotnia fascynacja ...


… moje miasto a konkretnie pewien odcinek jego głównej ulicy spacerowej od paru dni wygląda inaczej … przy Placu Artystów starsi i młodsi … ci biegnący, bo już są pięć minut po … i ci leniwie sobie sunący ot tak dla dostarczenia małym pęcherzykom płucnym porcji świeżego powietrza … wszyscy zatrzymują się i zadzierają głowy … i jest, po co je tak trenować, bo pod kieleckim niebem prawdziwa uczta ducha i to nie tylko dla wielbicieli sztuki czy amatorów rzeźby, … za co dziękuje tu Dorocie i Tomaszowi Tworkom, bo to ich zasługa … to oni mi taką frajdę sprawili … no i innym też …




… to, co zobaczyłam nad naszym Placem Artystów to osadzone subtelnie na linie syntetyczne rzeźby balansujące w rytm delikatnych podmuchów wiatru … sennie się wahają … wychylają zdumiewając zaskoczonych widzów swą realizacyjną maestrią, …gdy zapada zmierzch lśnią w złocisto srebrzystej iluminacji … wyrzeźbione postaci są tak precyzyjnie zbalansowane i wyważone, że utrzymują pion pomimo skomplikowanego kształtu i nieprzewidywalnych kaprysów żywiołów dotykając tylko w jednym punkcie liny … ja wstrzymałam oddech … możemy podziwiać 12 rzeźb do końca listopada ... foto poniżej ze strony moje miasto ... autor szarack ... moja małpka i nieumiejętnośś wzbijania się w przestworza odebrały mi możliwość tak pięknych kadrów ...





... tak podziwiała Bydgoszcz przechodzącego nad rzeka ...
… stworzył je w cyklu pod nazwą „balansujący” częstochowski artysta Jerzy Kędziora … w wielu miejscach na świecie jego dzieła zdobyły już nagrody … podziw i uznanie … prezentowane są w przestrzeni naturalnej miast … wtapiają się w ich architekturę i żyją swym niekwestionowanym pięknem ot tak … zawieszone w powietrzu …


… zanim rzeźby dotarły do nas oczarowały Dubaj … na tle niesamowitej architektury Emiratów Arabskich ... a 70 tysięcy metrów kwadratowych powierzchni centrum DIFC gdzie blask tafli szkła i wody zwielokrotniał kształt rzeźby … to już sen niejednego twórcy


… … „Piramida „ została niedawno laureatką światowego konkursu London International Creative Competition w Londynie to jeden z największych i najbardziej prestiżowych konkursów multimedialnych i sztuki najnowszej na świecie … szacowne jury musiało oceniać na podstawie obrazów multimedialnych … a ja sobie patrzyłam dziś na żywo ...



... musiałam ... bez bicia przyznaję, że poza wspaniałą Abakanowicz mało wiem o rzeźbie ... a dziś z zadartą głową podziwiałam dzieła postaci cyrkowych zachodząc w głowę jak one się tak pionu trzymają ... liczyłam na żyłki stwarzające koperfildowską iluzję a to kunszt wiedzy i talentu człowieka ... jeden punkt utrzymania przy doskonałym wyważeniu ... wow ... gdyby tak umieć w życiu wyważyć ... to zakrawałoby na współczesną wersję szamaństwa czy czarnoksięstwa takie doskonałe balansowanie wśród pułapek dżungli dzisiejszego istnienia ... i tak sobie bez krygowania się pomyślałam, że czarownice jesteśmy bo pogodzenie pracy ... kreatywnego wychowania latorośli (bo zwykłe to juz nie na te czasy ... ) ... jakiejś własnej pasji to już nawet nie jazda bez trzymanki tylko właśnie takie balansowanie w przestworzach ...
...ps ... właśnie dopisałam w komentarzach ale nie każdy tam dociera ... dziś uświadomiłam sobie, że nabrałam wiary w to, że utrzymanie równowagi w życiu jest możliwe przy jednym mocnym i pewnym punkcie podparcia nawet w trudnych i wydawałoby się niemożliwych do pokonania warunkach ... no trzeba tylko :) dobrze wyważyć ... ale możliwe i to polecam zapamiętać :) ...


… potem zabiłam swą kibić gorącą czekoladą z likierem amaretto … jednak korzystając z ciepłego wnętrza kawiarni pomimo tak przemyślnie przygotowanych foteli na zewnątrz ... jak szaleć to szaleć … jednak po grzechu łakomstwa i świadomości popełnionej bomby kalorycznej a trzeba wiedzieć, że z tykającego granatu otyłości wyciągnęłam zawleczkę w postaci Blikle’owskiego pączusia … nękana kaloriami wyciągnęłam Adasia na spacerek i oto kilka chwil zatrzymanych w kadrze … kolory jesieni uprzejmie bez mojego  fioletowego z zimna nosa ...








... ten pan dla odmiany twardo tkwi na ziemi ... i zawsze jest z kim w szachy pograć … przy gołębiach ja miłośniczka szarości nie mogłam się ruszyć … natura najzdolniejszym z malarzy jest … jak pięknie te stworzonka maja ubarwione piórka …




... to moja lepsza z sobót ... :) ... i jeszcze kaczki nad zalewem ... bo tez piękne ...



Related Posts with Thumbnails