niedziela, 27 stycznia 2013

Święty Krzyż ... bajkowe obrazy :) ...

... na dobranoc ...

... na dobranoc może być bajka ... ale może też być bajkowy krajobraz ... tydzień temu tak właśne się czułam ... jakbym weszła do bajki ... 































... obrazów z bajki jest więcej ... może będę je zmieniać bo ciągle mi brakuje czegoś ... ale na dziś koniec :) ...

życzę bajkowego ... udanego i miłego tygodnia :) 

sobota w domu ... i echo spotkań weekendowych ...

jak mnie nie było to mnie nie było ... a tu proszę jaki nagle urodzaj :) ...


obiecałam sobie i poniekąd Basi dogonić swój czas na swoim blogu ... mam milion zaległych postów ale jestem dobrej myśli ... i żeby nie zapadać się w większe zaległości aktualny i bardzo miły weekend ...






w piątek przesympatyczny popołudniowy reset z Anulą i Pawłem ... wieczór śmiechu ... rozmów i makowca :) ... wieczór mający tylko jedną wadę ... zbyt szybko się kończy ... dlaczego wszystko co fajne mija nie wiadomo kiedy ... hmmm ... no tak jak mój urlop ... dałabym głowę, że wtorku .. środy i czwartku to nie było wcale ... nie zauważyłam w każdym razie :) ... Anula z Pawłem odjechała ... wcześniej przeczołgawszy swe mięsnie na świętokrzyskich stokach a ze mną zamieszkała Maja Popielarska ... mam książkę Mai z dedykacją ... wow !!! :) ... Anulka dziękuję :) 



to skutek uboczny ... i pozytywny - bo z reguły związek tych dwóch słów ma nie wiedzieć czemu negatywne skojarzenia ;) ... wczorajszego spotkania "na szczycie" :) ... Basia i Larry pozdrawiam :) ... 

sobota mija leniwie ... wspólne śniadanie a potem każdy ewakuuje się do swojego małego świata ... taki czas jest nam bardzo potrzebny ... w takim czasie niby jesteśmy razem a jednak zakopujemy się w swoich pasjach i realizacjach ... ja porządkuję foldery ze zdjęciami ... przechodzę przez aramgedon misz maszu by harmonię osiągnąć ... za to żon pławi się w harmonii misz maszem modelarstwa zajmując ... szanuje tę skłonnność do egzaltacji ;) u zona bo pojąć nie mogę jak można się uspokajać i relaksować wiążąc mikro nitki na wzór lin okrętowych i to pół dnia ... nie komentuje ! :) ... żeby n ie było podziwiam :) ... 







i gdy wieczorem ma do mety nas Nicolas Cage i Sean Connery doprowadzić ... energicznie inaczej ;) ... bo  ekranowo i kanapowo :) ... zza oceanu plum zadźwięczało i "masz wiadomość" zmieniło plan ... zostawiamy "Twierdzę" i mamy prywatkę on-line po amerykańsku ... dawno się tak nie uśmiałam :))) ... to musi się powtarzać bo choć kawę robiłam o 23 :)))!!! ... żeby się razem napić z tymi po drugiej stronie monitora to co to była za kawa :) !!! ...

bycie z ludźmi jest takie fajne ... i każdy sposób na celebrowane takich chwil jest dobry :) ... najważniejsze by chcieć i by mieć taki czas :) ... zaplanowany czy spontaniczny ... wszystko jedno ... byle nie zapomnieć i w szybko mijających dniach chcieć się zatrzymać i pobyć z ludźmi :) ...

Ziemia Kłodzka ... z okna samochodu ...

porządki w folderach ze zdjęciami i mocne postanowienie wyjścia na prostą w zapisach z życia na blogu poza pracowitą ... za to jak przyjemnie pracowitą !!! niedzielą :) ... (czego to ja dziś ponownie nie przezywam ... o lalala) ... w każdym razie te porządki sprawiły, że postanowiłam robić "zajawki" ... takie mikro retrospekcje z przeżytych chwil i zatrzymanych w kadrze obrazów ...

dlatego choć o Czarnej Górze i Wilkanowie ... o tych kilku dniach przygody i wspaniałych ludziach z którymi tę przygodę dane mi było przeżyć :) jeszcze będzie :) i to nie jeden post dziś kilka krajobrazów złapanych w kadr ... na szybko ... w biegu ... by nie zapomnieć ...

i własnie by móc wrócić i sobie przypomnieć wrzucam ...











sobota, 26 stycznia 2013

Czarna Góra i co mogą dziewczyny :) ... 1

miało być na bieżąco ... chciałam dobrze - wyszło jak zawsze ... 
nie ma co siem krygować ... bez bicia się przyznaję, że mam tyły w wydarzeniach a co dopiero o przemyśleniach powiedzieć ... ale nie ma co żałować róż gdy płoną lasy jak to mówią ... przemyślenia się doszlifuje ... zaktualizuję wydarzenia ... i na pierwszy ogień Czarna Góra i jak wrócić do bycia dziewczynką :) ..



od czego zacząć ? :):):) ... od początku najlepiej ... i tu mam dylemat zaiste poważny niczym ten zawstydzający naukowców od stuleci ... "co było pierwsze jajko czy kura?" ... nie mamy stuleci ... za kilka godzin ja mam być fliczna ... domek przytulny ... makowiec na stole bo goście jadą :) ... 
zatem pierwszy był chyba dnia letniego onegdaj zachwyt  bukszpanowymi rabatami w ogrodzie Dany ... potem było szwędanie po innych ogorodach i kopiowanie do folderów pomysłów na nasadzenia ... wreszcie z tych rabat wyskoczyły ogrodniczki i połączone pasją i fantazją stworzyły silną grupę pod wezwaniem :) ... tak ... przyjaźnie wsparte charyzmą tworzyć się potrafią wszędzie ... 


ogrodniczki i ogrody wyrywają się spod macek on-line i zaczyna się szwędactwo ogrodowe ... spotkania ... wiankowanie wespół ... coraz większa realna frajda ...i coraz bardziej zbliżające się widmo zimy ...


już we wrześniu Madżenka jeszcze z rabaty ogłasza zatem pospolite ruszenie na stoki ... chwila i padło na Czarną Górę ... potem przez kolejne miesiące trawa oczekiwanie i przed godziną zero krystalizuje się skład ... dziewczyny jadą z Polski ... na północy Gabi zrywa z kartuskich krzaczków aronię ... i ten wielowitaminowy dar ziemi ku pokrzepieniu zmarzniętej cielesności w nalewkę miesiącami zamienia :) ...

na południu Ania oplata sobie syna i żona wokół palca i Kazek pucuje bumek a Maciek znów z pokorą godzi się być naszym kierowcą ;) ... Anka pakuje grupę południową do vana  i wesoły autobus startuje w Rzeszowie (ze mną bo ja jakby po drodze mam Rzeszów na trasie Kielce - Bystrzyca Kłodzka ... bez komentarzy poproszę ;) ) ... gdy grupa południowa wraz z silnym wsparciem północy szykuje się do drogi tubylcy ważą cytrynówkę ... rąbią drwa ... bigos nabiera mocy ... stok się naśnieża ...

bendom narty (stąd te moje sylwestrowe wysiłki ) i ognicho będzie ... bowiem tam na Ziemi Kłodzkiej sforę postanawia ugościć Ewa i Ta (skrót od Tadeusz) ... gospodarze Pszczelarni ...



wieczorem ... późnym wieczorem w czwartek odpalantowany van w składzie zacnym ze szczebiotem a jakże  :) rusza ... Kazek zamyka za nami furtkę i daję głowę współczuje Czarnej Górze a sobie winszuje spokoju ... ha ... nic bardziej mylnego ... po paru kilometrach bumek stawia opór i cała wyprawa staje pod znakiem zapytania ... dzwonimy do Kazka ... ten wsłuchawszy się w jazgot proponuje zatankować !!! ... taaak ... rozwiązania najprostsze są najlepsze ... fakt ... pomaga :) ... jedziemy dalej ...
dalej jest śnieżyca roku - co się dziwić wszystkie czarownice zamawiały śnieg to jest !!! :) ... nad ranem docieramy pilotowani na ostatnim odcinku przez aborygenkę Finkę ... i pod stopami Czarnej Góry pierwszy łyk zimy i ...











podział na grupy ... ja z moimi umiejętnościami a konkretnie ich brakiem udaję się w kierunku uroczego domku z bali i tam lokuję się przy kominku ... żeby nie napisać w kominku i degustując cudnego smaku oscypek z żurawiną zamawiam trzecią czekoladę na gorąco zupełnie bezstresowo ... przecież na nartach jestem ... no nie mogę przytyć ... prawda ?:) ...  :) ... ;) ...

reszta  przeciera szlaki ... upijając się śniegiem ... stokiem i wiatrem na kaskach ... do upadłego :) ...

w końcu ... nie czekając aż właściciel knajpy pensję mi wypłaci ... bo tyle tam siedzę, że na wypłatę niebawem zasłużę ... dopijam boskiego nektaru i szoruje pod górę ... sky grupa szusuje na dół i znów w starym dobrym vanie zmierzamy do Pszczelarni :) ...


musi być w odcinkach bo tyle na palce się ciśnie a czas goni ...

cdn ... 

tymczasem miłej niedzieli :) ...

życzę Wszystkim odwiedzającym :) i mocno ściskam grupę pod Czarną Górą :)

ps. zdjęcia robiła oczywiście część grupy ze stoku :) ... za co buziam zmarznięte łapki :) 




Related Posts with Thumbnails