piątek, 31 grudnia 2010

ostatni dzień roku ...


... zmusza do podsumowań ... retrospekcji ... postanowień ... zaczną się prędzej czy później pytania do samego siebie "co wyszło ... co klapło a czego nie było choć być powinno " i "jak ma być ... co zrobić ... " ... wielkodusznie zostawiam to sobie na później ... nie żebym miała przed czym uciekać ale wcale nie chce mi się dziś zastanawiać nad bilansami :) ... ani też podejmować jakichkolwiek postanowień ... musze przyznać, że wpadałam często w pułapkę schyłku roku ... pułapkę wielu oczekiwań, że nagle się odmieni i stanie się cud ... teraz wiem cudu nie bedzie ... postanawiać w zasadzie nie trzeba ... wystarczy wiedzieć czego się chce i konsekwentnie ale i elastycznie do tego dążyć :) ...



... o jednym mogę wspomnieć bo to sukces murowany i to wielu lat a nie tego roku ... nie jest to sukces spektakularny ale jednak jakiś jest ... kilka lat temu, w czasie fascynacji czarnym lądem i łapczywego pochłaniania wszytkiego co z nim związane i literacko i filmowo obejrzałam film  oparty na wydarzeniach z życia Kuki Gallmann ... kobiety, która miała siłę zrealizować swoje najbardziej szalone marzenia i która stworzyła dom właśnie tam na ranczu w Laikipii  .... historia Kuki nie zafascynowała mnie dlatego, że zamieszkała na Czarnym Lądzie ... jej postać zafascynowała mnie bo czytając jej wspomnienia zrozumiałam, że gdy znajdzie się cel ... ten właściwy i w nim odnajdzie się sens życia to jest duża szansa na to, że staniemy się silni i w realizowaniu teraz już nie celu a pasji życia znajdziemy spokój i ukojenie ... które pozwolą przetrwać wiele ...  ... warto poznać tę historię ... opisała ją sama Kuki w książce "Marzyłam o Afryce " ... od kilku lat próbowałam upolować jej opowieść ... obejrzałam ekranizację i miałam pełną świadomość, że na kartach książki znajdę coś więcej i inaczej ... tylko książki nigdzie nie było ... jedno wydanie ... niedostępna ... wczoraj zupełnie przypadkiem weszłam do księgarni ... niczego specjalnie nie szukałam ot tak liczyłam że może coś mnie zainteresuje ... i oto ona ... książka Kuki leżała sobie zupełnie niewinnie ... jedna jedyna ... nie muszę dodawać, że teraz leży na moim stoliku i co wieczór mam się czym delektować ... poznaję wspomnienia i refleksje na temat dramatu ludzkiego życia i przemijania ... Kuki jest silna ... wrażliwa na piękno ... nie godzi się na brutalność wobec istot żywych ... walczy o swój świat i swe ideały ... nie poddaje się nawet wtedy ból i tragedia osobista dotykają ją raz po raz tak mocno jak tylko można ... podnosi czoło i idzie dalej ... jest wiele tragedii w tym co przeszła ... to dlaczego emanuje optymizmem ?:) ... Kuki stworzyła na ranczo w Laikipii wzorcowy program dydaktyczny, który zakładał wypracowanie metod harmonijnego współistnienia człowieka i naturalnego środowiska przy zachowaniu postulatu konieczności konieczności cywilizacyjnego rozwoju i nienaruszalności dzikiej przyrody ... 1989 została przez jego Królewską Wysokość Bernharda Księcia Niderlandów odznaczona Orderem Złotej Arki za ogromne zasługi ratowania czarnych nosorożców w Kenii oraz za promowanie prac badawczych nad zachowaniem środowiska naturalnego, ochrony słoni oraz wykorzystania miejscowych roslin do celów medycznych ...

... znalazłam zatem w przedostatnim dniu roku coś czego szukałam od dawna ... może to dobry znak i początek wielu realizacji i zakończonych spraw akonto przyszłego roku ... tak chcę sobie mysleć i taką mam nadzieję ... nie będę podejmować postanowień ... po co :) ... lepiej pogadać z samą soba i zapytać się ... co tak serio chcę ... bo chciejstw jest cała masa ... może uda mi się dojśc z soba do porozumienia :) ...

... w nadchodzącym roku życzę Wam kochani właśnie samych zrealizowanych przedsięwzięć ... mnóstwa pomysłów i samozaparcia połączonego z siłą aby dążyć do szczęścia :) ... radosnych i pięknych chwil  i niech szklanka zawsze będzie do połowy pełna :) ....

wtorek, 28 grudnia 2010

choinka ...

... to moje pierwsze od lat wielu pachnące lasem i sypiące szczodrze igliwie drzewko ... dlatego musiało zaistnieć zwłaszcza gdy z nudów w korku ... zaczęłam przeglądać "Victora" - czasopismo przeznaczone dla gimnazjalistów, a służace jak sie okazało również i rodzicom wyżej wymienionych ... poza niezbędnym do życia wzorem "jak napisać protokół" ... "co to jest dysocjacja" (hm???) ... "klimat Polski" ... znalazłam "Magia Wigilii" ... a znalazłam tylko po to, aby przekonać się, że ubrałam swoją choinkę jak ostatnia ignorantka ... choć cofaniu i przymierzaniu zdawało się nie być końca ... chciałam dobrze :) ... wyszło jak zawsze bowiem to co na drzewku zawiśnie ma służyc nie tylko oku ale i ma mieć znaczenie symbolu ... i tak:

 ... jabłka symbolizują zdrowie i urodę ... odetchnęłam bo mam ... tyle, że sztuczne ... liczy się ? ...
  ... orzechy w złotku ... dobrobyt i siły witalne ... potomstwo ... zastosowałam na stroiku ... ciii ...
   ... miodowe pierniki ... dostatek na przyszły rok ... buuuu ... będzie nędza ... nie ma ...
    ... łańcuchy ... wzmacniają rodzinne więzy ... są! ... może mnie bliscy uratują ...:) ...
     ... lampki i bombki ... chronią dom przed demonami i ludzką niezyczliwością ... kilka kompletów !:) ...
      ... gwiazda na czubku ... ma pomagać w powrocie członków rodziny przebywających daleko ...
       ... aniołki to opiekunowie domku ...
        ... dzwonki ... dobre nowiny i radosne wydarzenia ... Tequilla nam dzwonki zjadła ...

... bo z piernika były ale sama jest jedną wielką radością :) to się równoważy ... tak czy inaczej w przyszłym roku przyłożę się bardziej ... piesa podrośnie i jako roczna dama zachowa się bardziej dystyngowanie :) ... co do dostatku to zapewnia go też dzielenie się się opłatkiem ... co uczyniliśmy zgodnie z tradycją (z piesem i świnką morską włącznie ... dawniej gospodarze udawali sie do obory ... no cóż jakie czasy taki inwentarz :) ) ...




















... piękne są  te nasze drzewka ... żywe czy sztuczne ... :) ... u Mimi dziś ogłoszona zabawa ... z choinka w roli głównej ... Polecam :) ... Konkurs Noworoczny :) ...

piątek, 24 grudnia 2010

Wesołych Świąt ...

Traktujemy Święta Bożego Narodzenia w sposób szczególny … prawie wszyscy ulegają szczególnej magii tych dni … pielęgnują rytuał, przez co święta stają się ogólnopolskimi świętami rodzinnymi … w tym wyjątkowym wigilijnym dniu dzieje się coś ważnego – tworzą się między ludźmi wartości … ksiądz Józef Tischner tak to określił … „ można powiedzieć, że jest coś ludzkiego w Bogu i coś boskiego w człowieku …” …
… Wigilia … otóż słowo „wigilia” oznacza czuwanie, straż … czuwanie przed Bożym Narodzeniem związane jest z opowieścią o gwieździe, pasterzach … o tym, że słowo ciałem się stało i miedzy ludźmi zamieszkało … Wigilijna kolacja z siankiem pod obrusem i wolnym nakryciem dla przybysza … i ten najważniejszy moment, kiedy po wieczerzy idzie się wspólnie do kościoła … jest cos niesamowitego, kiedy po kościele … wśród nocnej ciszy … niesie się … „Bóg się rodzi moc truchleje” albo „Ej Malućki, Malućki , wszędy śniegu naszło, a śnieg taki bielućki …” … ksiądz profesor określił to jako urzeczywistnienie czegoś absolutnego …”wszystkie rzeczy występujące w ciągu roku są względne … nie mielibyśmy świadomości tego gdyby nie było czegoś absolutnego …” …

...
             ...
                       ... pamiętajmy o tym :)

Na Wigilę

Czekając, kiedy wzejdzie wigilijna gwiazda
Do wpół zmarzniętej szyby przywarł chłopiec mały.
Patrzył - zimowe ptaki wracały do gniazda,
Jakby tego wieczoru też świętować chciały.
Niegdyś gwiazda z Betlejem mędrców prowadziła,
Dziś znak daje, by zasiąść do świętej wieczerzy,
By biel opłatka ludzkie waśnie pogodziła,
A w sercu znów zamieszkał Ten, co "w żłobie leży".
Chwila jedna! Przy tobie nikną odległości,
Co szare - zmienia się w odświętne, tajemnicze.
Daj nam więcej takich, spragnionych miłości,
Niech świat przy żłóbku Twoim odmienia oblicze.

o. Franciszek Czarnowski 

... takiego nastroju Wigilii i Świąt Bożego Narodzenia przeżytej w miłości i spokoju Wam życzę ...



wspomnienia zamknięte w smaku i zapachu Świąt Bożego Narodzenia ...


Pierwszy…
… uwolniliśmy z siatki i spętania nasze drzewko … i to, co poczuliśmy (poza dotkliwym smagnięciem ostrych igiełek) … to zapach lasu … mocny … ożywczy … nic dziwnego, że od wieków wierzono w moc tego potężnego drzewa … górale modlili się do świętego smerka i chodzili wokół na kolanach … czy to, dlatego, że dzięki anielskim gwiazdom rozświetlony świerk ściągnął na siebie całą uwagę małego Jezuska ? … starożytni Grecy wierzyli, że potężne drzewa tworzą gaje bogów nieśmiertelnych, które nie padają pod toporem człowieka … ja wierzę, że mój świerk zapewni pomyślność na cały rok i ochroni przez chorobami , a ponoć, jeśli zawiesi się na gałązkach owinięte w sreberka orzechy … to powiększy się rodzina …

 … takie pachnące lasem drzewko to wspomnienie z dzieciństwa,  smaku również, bo nie wiem, czym to wytłumaczyć, ale mieliśmy jakąś potrzebę dziwną rozgryzać drobne igiełki … najbardziej utkwił mi obraz choinki u dziadków … było nas dziewięcioro wnucząt i tworzyliśmy wokół drzewka całkiem zwarty krąg … wpatrywaliśmy się jak zaczarowani … nie tylko w światełka i kolorowe bombki … zaczarowani z uniesieniem … w bezruchu (a trzeba nadmienić, że stan bezruchu dla wielu z nas był stanem oznaczającym chorobę, co najmniej) patrzyliśmy na umieszczoną pod choinką babciną szopkę … z najpiękniejszymi figurkami świętej rodziny i ich towarzyszy … wiedzieliśmy jak długą drogę przeszli Józef i Maryja … jak ważny dla świata jest ich nowonarodzony synek i nikt nie śmiałby dotknąć żadnej z postaci … po trosze z szacunku a po trosze z ostrożności … nikt nie chciałby narazić się babci, … bo babcia skrywała na werandzie … smakowite skarby …


Drugi …
…, jeżeli opuszczaliśmy zaczarowany świat choinki to tylko po to, aby przylepić i rozpłaszczyć nosy na zimnej szybie werandy i tęsknie wpatrywać się w bogactwo smaków … miodownika … strucli makowych … pierników i keksów … od progu nasze czułe noski wyłapywały spośród rozlicznych zapachów ten słodko-gorzki migdałów i ten słodki makowy i ten korzenny piernika … nawet nie próbowaliśmy walczyć z szalejącymi chciejstwami w oczekiwaniu na moment, kiedy babcia otworzy drzwi sezamu i przyniesie słodkie skarby … pamiętam ostrą … korzenną słodycz piernikowego ciasta wymieszaną z delikatną budyniową wanilią … tego smaku nie udało mi się odtworzyć w swoich kulinarnych zmaganiach … a próbowałam, … aby popławić się w korzennej rozkoszy zmysłów piekę piernik … i tu znów muszę wspomnieć o wrażeniu, jakie wywarła na mnie jedna z legend, jakie poznałam … mam na myśli te o cukierniku toruńskim Mateuszu, który kupił od indyjskiego kupca pierwsze pierniki a ich smak wywarł na nim tak duże wrażenie, że potrafił o niczym innym myśleć tylko o tym jak odnaleźć i powtórzyć ten smak w swych wypiekach … próbował i próbował zatracając się coraz bardziej … bezskutecznie … gdy spotkał owego kupca ponownie gotów był zapłacić każdą cenę za recepturę, ale niestety była ona zobowiązana tajemnicą … kupiec nie mógł nic zdradzić.. przyjął jednak zaproszenie na kolacje i spotkał się z naszą … polską gościnnością, … gdy w przyjaźni żegnał się powiedział coś, w czym było o wiele więcej niż recepta na piernikowe ciasto … „ … Mateuszu nie myśl tyle o moich ciastkach … Twoje wypieki są równie wspaniałe … poza tym jesteś zdolnym człowiekiem, może sam kiedyś poznasz moją tajemnicę … nie zamykaj się w domu … idź czasami na spacer … rozejrzyj się, takie piękne łąki macie wokół Torunia … a tam tyle pięknych kwiatów, które aromatami i zapachami wabią wiele pszczół …” … no tak … czasami wystarczy otworzyć oczy i rozejrzeć się wokół siebie … posłuchać innych …





  
Trzeci, … choć ściśle związany z drugim …
… miód i mak … orzechy i migdały … smaki i aromaty zamknięte w makowcu … zawsze, gdy rozłupuje orzechy przypomina mi się największe drzewo w ogrodzie babci i dziadka … i tu wspomnienia płatają mi figla, … bo w świątecznym trzasku skorupki orzecha odnajduje ciepłe dni, kiedy to z brązowymi łapkami siedzieliśmy pod orzechem i spod zielonej twardej skóry wydobywaliśmy włoskie orzechy … ten zapach … i ten smak świeżego … precyzyjnie obranego ziarna … dzieliliśmy się na tych, którzy obierali – zjadali i na tych, którzy obierali – zbierali, aby móc zwielokrotnić rozkosz smaku … a takie uzbierane orzeszki to skarb wart odbicia, … co wiązało się często z eksplozją temperamentów …

Czwarty …
… pomarańcze … pojawiały się jak urodzinowy tort … Mikołaj … gwiazdka … raz w roku i odurzały egzotyką smaku.. aromatu i niezwykłą soczystością owocu … babciny keks zawsze kojarzyć mi się będzie z kandyzowaną pomarańczową skórką … i niechcianymi rodzynkami  …





… i postawić muszę sobie i Wam pytanie … czy minione święta mają w sobie tyle magii stworzonej ze smaków … aromatów … zdarzeń ... spowitych w obłoku ideału … czy tak je postrzegamy, bo były inne … nadzwyczajne … czy nadzwyczajne były, bo ich czas przypadł na nasze najbardziej beztroskie lata … piękne, bo nieobarczone odpowiedzialnością a obdarzone wszystkimi przywilejami dzieciństwa …

wtorek, 21 grudnia 2010

... koniecznie ...


... nie miało być tego wpisu ... ale o dość późnej porze ... (co oznacza niewyspanie)... okazało sie, że post być musi ... :) ... powód numer jeden to Mimi i jej kakaowy impuls z wytworną konfiturą ... powód numer dwa to duma Adama czyli sernik ... osobiście za sernikiem nie przepadałam ... do czasu kiedy nie wpadł nam w ręce TEN przepis ... osobiście nie odnalazłam w sobie siły aby ... stać grubo ponad godzinę i kręcić kolejne warstwy tej rozkoszy podniebienia ... nawet z łakomstwa ... i wreszcie osobiscie sobie gratuluję, że kilkanaście lat temu spotkałam faceta, który kocha wyższy wymiar kunsztu w kuchni i odnalazł w sobie tyle siły i cierpliwosci aby temu zadaniu podołać :) ... i na skutek tej cudnej i jakże wygodnej dla mnie okoliczności mogę od czasu do czasu oddawać się błogiemui co najważniejse leniwemu łakomstwu pochłaniania niewinnie nieokreślonej ( bo po cóż psuć sobie "lajt" samopoczucie)  dawce kalorii ...






 ... od czasu do czasu mogę ale nie dziś ... dzisiejszy serowy kusiciel został zrobiony specjalnie dla Juniorki ... na jutrzejszą szkolną Wigilię ... i gdy zaproponowałam maleńką próbę ... no taka malutką tylko aby sprawdzić czy oby nie jest mdły me nastoletnie pacholę wyraziło nie znoszący sprzeciwu protest ... placek ma być cały ... trudno na swój poczekam do piątku ... i zastanowię się czy jej dam ... z tego samego powodu nie mogłam zrobić zdjęcia kawałeczka ... ledwo wybłagałam całość ... na szczęście znalazłam w archiwach letni eksponat ... fotorelacja ucierpi ... cóż jednak począć ... z nastolatką nie można zadzierać ... a już z całą klasą nastolatek to zupełnie :) ...








... sernik ten to kilka warstw ... spód - kruche ciasto ... nastepnie ser miksowany na budyniowy krem ... na nim krem budyniowy w rzeczy samej ... kropka nad "i" czekoladowe mazaje ... małż opracował już taki schemat postępowania, że robi sie samo :) ... i ten schemat dopisze jutro bo ... budzenia czterdziestolatka po ciężkim dniu też nie zaryzykuje :) ... a poniżej coś o czym jeszcze będzie ... marzyła mi się w tym roku prawdziwa ... wielka choinka ... taka jak u babci ... taka jak w dzieciństwie ... i gdy wróciłam do domu to taką choinkę zastałam ... dlatego pozwolę mu spać ... sprawił mi dziś dużą niespodziankę i po raz nie wiem już który poczułam jak bardzo lubi sprawiać mi radość ... popatrzę jeszcze na makro drzewko i przypomnę sobie tamte świeta srzed lat ... co z nich najmocniej pamiętam? ... jakie były? ... jaki miały zapach ... i smak? ... o tym niebawem :) ...

sobota, 11 grudnia 2010

zegarowe uchwyty i wieszak ... czyli wiatrołap gotowy :)


... od czasu kiedy pokazałam wiatrołap prawie gotowy minęło trochę czasu ... trzeba przyznać, że brakujące detale rodziły się może nie w bólach ale na pewno długo ... jest we mnie pewna żałosna niekonsekwencja ... chciałabym JUŻ ... robie sama i zebrać na JUŻ to się jakoś nie mogę ... zamierzam ... planuję ... o wiele więcej kropek powinnam wstawić zanim napiszę ... działam ...

... zegarowe uchwyty zobaczyłam jakiś czas temu ... początkowo norałam w sieci i dzięki pomocy zwartej grupy z forum Muratora znalazłam ... no tak tylko kilka uchwytów zamawiać za oceanem ... popatrzyłam i piłeczka jak Dobromirowi rozbiła mi się na głowie ... zrobię sobie :) ... kupiłam w Castoramie najtańszy drewniany uchwyt i oto efekt ...

 





... wieszak ... kolejny detal który na realizację czekał sporo ... i powstał zupełnie inny od pierwowzoru ... od jakiegos czasu nie pospieszam ... jeżeli coś nie idzie to zatrzymuje się ... zauważyłam,że przychodzi odpowiedni moment i robi sie samo ... może prawie samo :) ...













 



... gdy powstała myśl o rewitalizacji wiatrołapu błądziłam w stylach i miotałam sie pomiędzy paryską elegancją a skandynawską prostotą ... w czasie prac ... realizując kolejne etapy zarzuciłam style i postanowiłam dobierać detale w zgodzie z sobą i tym co lubię ... nie wiem jaki styl mi wyszedł i czy można mówic o stylu :) ... najważniejsze, że powstało pomieszczenie które lubię ... brakuje w nim jeszcze kilku sprzętów ... to dobrze ... tworzenie i poszukiwanie nowych inspiracji to duża frajda ...
Related Posts with Thumbnails