czwartek, 12 sierpnia 2010

kotka na rozgrzanym blaszanym dachu...


Pamiętacie film z lat 50 tych „ Kotka na rozgrzanym blaszanym dachu” …?...ja sobie wczoraj przypomniałam …i nie, dlatego że to najlepsza adaptacja sztuki Tennessy Williamsa …ani nie ze względu na zjawiskową Elizabeth Taylor czy Paula Newmana (hm …przystojniak:) …i wreszcie nie, dlatego, że robiłam przegląd klasyki kina…



…powiedzmy, że nie mając żadnych ambicji w kierunku rozwijania się jako reżyser stworzyłam remake …nawiązujący tylko do słów tytułu …a zupełnie pomijający fabułę…
…piękne słoneczne popołudnie … mając pełna świadomość, że nikt i nic mi nie przeszkodzi postanowiłam zrobić coś z niczego, czyli wynorać stare szpargały i dać im nową..egzystencję :) wiadomo wszystkie takie graty, jeżeli są to są na strychu …


Zonk ..ja nigdy  nie byłam na strychu …można rzec, że teren ów był dla mnie dziewiczy …z powodu schodów w stylu nazywanym przeze mnie „witaj święty mikołaju”, (ale się filmowo zrobiło) …i mój prawie lęk wysokości, który skutecznie hamował chęć wypraw w tamtym kierunku, …dlatego to było jedyne miejsce, w którym aranżacja przestrzeni w pełni została pozostawiona Adamowi

,…czego z człowiekiem jednak chciejstwo nie zrobi …pokonałam lęk …po ciężkich kilku minutach celowania w tę wredna małą dziurkę tym unikającym jej jak diabeł święconej wody wrednym haczykiem udało mi się wyciągnąć oporna konstrukcję …i rozprostować z niemałym trudem, …ale zawzięłam się …


…z duszą na ramieniu wspięłam po tych zupełnie niebudzących zaufania schodach (jak się później okazało słusznie im nie ufałam)… do przybytku tego wszystkiego, co przez ostatnie 7 lat nie było mi potrzebne …a teraz nagle rozbudziło wielkie nadzieje artystyczne …jak wspomniałam strych to teren, na którym zasady porządku w ergonomicznej dyscyplinie ustanowił małż …nic, więc dziwnego, że ja w tym sensu nie widziałam a estetyki to już żadnej …w poszukiwaniu skarbów norałam w skrzyniach i półeczkach w kilkudziesięciu stopniowym upale …morusając się ile wlezie, …ale łupy wynagrodziły wysiłek …

Zonk …pojawił się niczym czarna mara po raz kolejny, gdy chciałam już opuścić swą saunę …klapa ze schodami..wydawała się być zamkniętą …w kilka sekund zrobiła się tam o kilkadziesiąt kolejnych stopni więcej …jak na zawołanie zaczęłam odczuwacz klaustrofobię …a gdy zobaczyłam właz przypomniałam sobie i lęku wysokości …
...no, ale jakoś trzeba się wydostać a ten właz to jedyny ewentualny kontakt z kimkolwiek …z tych starych skrzyneczek i regalików zrobiłam wejście (cały misternie budowany przez lata małżowy porządek szlag trafił), ale do włazu dotarłam i jeżeli na strychu było gorąco to na rozgrzanym blaszanym dachu …wystawionym na południe …było nie do wytrzymania…


…nawet długo nie czekałam …pani Irenka wyszła do ogrodu …darłam się tak, że nawet mnie usłyszała …i znikła …po to by wrócić i poinformować mnie, że mam zamknięte drzwi …no zamknięte przecież roztropnie zamknęłam jak ekspedycję na strych zaplanowałam... strategię miałam jak wyrafinowany obieżyświat … tylko kilku durnych zbiegów okoliczności nie przewidziałam…
…wykrzyczałam numer do Adama do pracy …piekąc się z gorąca i wściekłości wierzyłam, że koniec mojego przypadkowego …katorżniczego azylu pod chmurką jest bliski…


Zonk …Adam nie odbierał stacjonarnego i na nic mój ostatkiem już gardła wywrzeszczany numer komórki, …bo pani Irenka na komórkę nie umie i nie będzie, bo drogo …a ja niczym Kunegunda jakaśtam zanim małż wróci dokonam żywota za to pośród tego wszystkiego, czego przez ostatnie 7 lat aż do dnia fatalnych przypadków nie potrzebowałam …widocznie po ugotowaniu został mi jeszcze jakiś neuron zbłąkany w meandrach istoty szarej, bo poprosiłam o sprowadzenie posiłków …pod postacią młodych …rozrzutnych, którzy zrujnują swe abonamenty …a którzy mieszkają w pobliżu …i małża mi sprowadzą z kluczem do mej twierdzy …no opcja baśniowa ze spuszczeniem warkocza niestety odpadła …pędzona na glutaminianie i innych E-ilestam takiego dorodnego warkocza nie posiadam …a mieszkający w pobliżu pasowania na rycerza nie przechodzili …jedyna istota na ulicy mająca coś z rycerza to ja sama i mój zakuty łeb …
…udało się …małż z, „po co ty tam kobieto wlazłaś …” przybył na ratunek …była gdzieś 18 i wierzcie mi nawet stopnia chłodniej …


Zonk …a miało być dobrze …nie tylko zamknęłam drzwi, ale jeszcze zostawiłam w nich klucz …to wydłużyło trochę oczekiwanie na oswobodzenie …zwiększyło koszta o cenę nowego zamku …a koszta samego jak wiemy łączenia satelitarnego już na sumieniu miałam …tak czy inaczej z fantami a jakże by bez nich odpoczywałam wreszcie w salonie …

I powiem tylko tyle ….ciężkie jest życie artysty …:)


Oczywiście nikt rozsądny nie uzna że było warto, …ale ja całą mocą swojego braku rozsądku nadal twierdzę że dla tych ślicznych kilku buteleczek …niepyszniących się tu pełnią swej urody bo druciaczka aby je porządnie domyć nie mam …i dla kilku flakoników…starego lampionu …ramek do liftingu (a nazbierałam ok. 10 sztuk) …moja ekspedycja z małymi losu przypadkami warta była zdobyczy …



Te pojemniczki już w zupełnie pozbawiony emocji i żenująco tradycyjny sposób nabyłam w sieci „po 4 zł” za 2,50 …są idealne na przyprawy ...

ps. dwa dni później ....to pewnie nie ma znaczenia ale dziś zauważyłam, że to 13 post ...:)

4 komentarze:

  1. Hahahahahaha, uśmiałam się do łez czytając Twoją opowieśc - czyta się Ciebie jak dobrą książkę - masz wielki talent do pisania!!! Łupy były warte tego wyczynu, czekam niecierpliwie na rezultaty przeróbek...A strych - ja też jestem szczęśliwą posiadaczką podobnego - ach te pseudo-schody. Jeszcze nie byłam na górze - do lęku wysokości dochodzi u mnie paniczny lęk przed żyjącymi tam stworzeniami..brrrr

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale historia! To materiał na całkiem nowy scenariusz :))) A tak całkiem serio, to nie zazdroszczę. Nie leku wysokości, nie klaustrofobii, ale tego poczucia bezradności jakie potrafi czasem dopaść człowieka. Buziaki.
    PS. A pójdziesz tam jeszcze kiedyś? Może nie wszystkie skarby znalazłaś.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozbawiłaś mnie do łez. Fajnie się czytało siedząc bezpiecznie przed komputerem, obie nogi na ziemi. Choć malutkie dreszcze mi po plecach biegały, a to dlatego, że sama mam lęk wysokości, i na samą myśl trochę mi słabo.
    Ale dobrze się skończyło, więc mogę się jeszcze trochę pośmiać :-)
    Powielam pytanie Miry, jeszcze tam pójdziesz kiedyś? ;-))

    OdpowiedzUsuń
  4. Przez jakiś czas ...pozostane w reprezentacyjnej części domu :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz ... Iza :)

Related Posts with Thumbnails